babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

środa, 26 listopada 2014

6.11.2014 Sprawy babusine

Idą wciąż nie źle . Te firmowe i te domowe .  Zajęć jak zwykle miałam mnóstwo , ale ... odgarniam . Na jutro zostały mi jeszcze cztery sprawy , które się odkładają od paru dni. To już naprawdę nie wiele jak na nasze możliwości. Biuro nadal zawalone sprzętem , choć część już wyjechała . Jutro przyjedzie kolejny serwer i znów będzie ciasno.  I tak co dziennie ... 
Po południu synowa przywiozła wnusia . Do pracy jechała na 15.00 więc maly w biurze był ze mną jakieś półtorej godziny. Od razu poszedł po wiertarkę i wiercił sobie dziury w palecie , której  nie zdążyliśmy wywieźć do garażu.. Nabałaganił strasznie, ale był tak zajęty,że nawet zdążyłam popracować  przez ten czas. A potem pojechaliśmy do domu . Po drodze poczęstował mnie komentarzem: " babciu ty masz porządne auto, nic nie puka , nie stuka " - jakby się na tym znał ... Auta to jego hobby. Ma już ogromną kolekcję i zna wszystkie marki i loga , nawet modele w poszczególnych markach , wie nawet jak działa silnik.  Bawił się z dziadkiem , a ja szyłam strój do przedszkola . Z okazji Andrzejek ich grupa ma się przebrać za duchy. Trochę z zaskoczenia zostałam wrobiona w babciowe zadanie , nie zdążyłam kupić żadnego materiału , ale wymyśliłam. Wzięłam białą zasłonkę , którą wieszam latem na oknie w kuchni , poskładałam , przeszyłam w jednym miejscu , w tunel wciągnęłam gumkę i zawiązałam na supeł, w tunel , w który wsuwam karnisz wciągnęłam wstążkę , zdrapowałam i przyczepiłam z dwóch stron na wysokości gumki . na koniec doszyłam jeszcze dwa oczka do przełożenia paluszków . W ten sposób powstała długa do ziemi opończa z ogromnym kapturem , jak z XIX wiecznych powieści grozy . Po włożeniu paluszków w "oczka " i podniesieniu rąk powstaje coś w rodzaju skrzydeł. Mały obłędnie w tym wygląda . Podpowiedziałam synowej żeby małego umalowała ciemnoszarymi cieniami do powiek . Będzie duch jak się patrzy. Ubranie się w tę niby- opończe też nie wymaga wysiłku, wystarczy przełożyć przez głowę. Udało mi się to przebranie. A najważniejsze ,że nie pocięłam zasłonki. Spruję szew , powyciągam gumki i wstążki i mam z powrotem zasłonkę. 
     Jutro mam w planach wyprawę na targ w poszukiwaniu  świeżych sandaczy.  Zarzekam się jak żaba deszczu , że nie będę więcej kupować i potem mordować się z oprawianiem , ale jak tylko do świąt bliżej to zaczynam ich szukać. Po prawdzie , to żadne filety mrożone nie mają startu. Niby to sandacz ( i też w zamrażarce do świąt leży ) i to sandacz , ale taki w dzwonkach jest o niebo lepszy . Nie mam pojęcia dlaczego. 
Dziś znów kupiłam kolejne serwetki - wzór żakardowy, do złudzenia przypominający dzianinę w norweskie wzory. Mogą się przydać , bo wzór wygląda tak wyraźnie,że może za schemat robić. A pojechałam do hurtowni w poszukiwaniu świątecznych kartoników do firmowych prezentów. Niestety dopiero odbierali świąteczny towar. Jutro lub w piątek muszę pojechać jeszcze raz żeby je obejrzeć i coś wybrać.  

2 komentarze:

  1. Czyli pełno zajęć ale, jak przyjemnie sie czyta. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pełno , i nie wiedzieć czemu ile bym nie przerobiła wciąż są nowe.

    OdpowiedzUsuń