Bez szaleństw. Sobota jak sobota ; zakupy biuro, drobne roboty w domu ... Zdążyłam też poczytać i wykończyć szalik . Fotkę wrzucę w najbliższym czasie . Dziś od rana leniwie i po woli . Poczytałam , odnowiłam stojaczek na noże; jutro jak dobrze wyschnie pociągnę woskiem olejowym żeby utrwalić . Nawet ładnie to wyszło.
Popołudnie spędziliśmy u młodszej młodzieży. Wnusiu skończył dziś 3 latka. Już trzy latka .A takie to było maleństwo . Jak na chłopaka to urodził się maleńki - nie całe 3 kilogramy a teraz wzrostem dorównuje wnuczce ponad rok starszej od niego i jest wulkanem energii a przy tym strasznym pieszczochem.uwielbia się przytulać i rozdawać buziaczki . I pięknie mówi , dużo czasu potrzebował ,żeby zacząć ale jak już zaczął to na całego.
Takie rodzinne imprezy odchudzaniu nie sprzyjają . Spróbowałam wszystkiego po dosłownie łyżce , ale i tak się najadłam na trzy dni do przodu.
A poza tym podkradłam gałązki forsycji - ze skwerka koło stacji benzynowej . Za 2-3 dni zakwitnie ; pączki już całkiem duże ; jak by to był początek kwietnia a nie luty.
A teraz wracam do lektury . Zostały mi dwa rozdziały do końca . Im dalej tym ciekawiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz