babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

wtorek, 12 sierpnia 2025

12.08.2025 Teoretycznie urlop

 Niestety tylko teoretycznie czyli tak na pół gwizdka. Rano i tak musiałam się w biurze pokazać , potem polecieć do matki. Po wczorajszej jeździe trochę jej minęło, co nie zmienia faktu, że i tak wydzwaniała od 6.15 rano. A poszło o zgubione klucze i wymianę zamka i zamknięte drzwi do dużego pokoju. Już myślałam , że się to źle skończy. 

Dziś odpuściliśmy sobie działkę i wybraliśmy się na zakupy. Najpierw do ikei po różne drobiazgi potrzebne w działkowym domku. Sporo tego się nazbierało , bo i poduszki i półeczka, torebki strunowe, drewniane kopystki, słoiczki na przyprawy , otwieracz do butelek, tarka i do domu pachnąca świeczka. Narozrabiałam , bo udało mi się strącić z półki miseczkę i oczywiście potłuc. Przypadek - mijałam się z jakąś kobietą miedzy półkami i jakoś zawadziłam torebką . Przyznałam się oczywiście obsłudze ,ale panie nie kazały mi za to płacić, podziękowały jeszcze , że powiadomiliśmy o stłuczce. Mają to wkalkulowane, wypadki przy pracy się zdarzają. Miło. W ikei zjedliśmy obiad - klasycznego schabowego z zasmażaną kapustą - nie, nie -  był upieczony i podany przez kucharza , nie do samodzielnego wykonania. Wzięliśmy sobie jeszcze deser w postaci owoców leśnych z sosem waniliowym i kawę. Pysznie i tanio , nawet bardzo bo zestaw obiadowy za 10zł . Załapaliśmy się na danie dnia. Mieliśmy w planach Factory w pobliskim Luboniu ale okazało się, że są jakieś objazdy, nie chciało nam się szukać nowej drogi, pojechaliśmy kawałek dalej do sklepu z modą włoską. Lubię ten sklep mimo, że tani nie jest. Za to jakości nie można niczego zarzucić. Mają zresztą mnóstwo markowych ciuchów - tych z górnych półek też. Ja tam przywiązana do znaczków nie jestem , mogą dla mnie nie istnieć , małżonek też , ale jakość to co innego. Presji nie było więc sobie po woli krążyliśmy pomiędzy półkami. Sporo było przecen posezonowych i już trochę nowości na jesień. Wybraliśmy dla małżonka trzy koszule, dwie z krótkim rękawem, jedną z długim i koszulkę sportową , dla siebie wybrałam dwa sweterki , jeden szmaragdowy , cienki , taki pod żakiety , drugi dłuższy i grubszy czarny z kolorowym nadrukiem w jesiennych kolorach. Sprawdzi się zimą. W drodze powrotnej zajrzeliśmy do leroy na dział ogródkowy oczywiscie, bo skoro jest drugi skalniak to roślinki potrzebne . No i są , dwie na skalniak, jedna zadarniająca , w miejsce gdzie nie wiele chce rosnąc oprócz zielska i jedna dla ozdoby wejścia do domku. Ta ostatni na razie malutka , ale jak wyrośnie to naprawdę będzie piękną ozdobą. 

Jutro planujemy krótką wycieczkę do Torunia albo do Chełmna. To zresztą bardzo blisko. A co z tych planów wyjdzie ??? 


poniedziałek, 11 sierpnia 2025

11.08.2025 Nowa jazda bez trzymanki

 oczywiście moją mamuśką , bo i jakże inaczej. Cały dzień mam dziś zarąbany. Jak nie akcja z tabletkami, to " ciężko chora" , na dokładkę zgubiła klucze od domu , znów wymiana zamka , a teraz co chwilę awantura ,bo jej klucze zabrałam , wyłączyłam radio i ona nie może wejść do pokoju ( zamykam żeby uniemożliwić tej babie nocowanie) , no i w ogóle jakieś wariactwo ją opanowało. Już mi się nawet tego urlopu odechciało. A mieliśmy od jutra mieć wolne. 

niedziela, 10 sierpnia 2025

10.08.2025 Kilka fotek o tym co w działkowej trawie piszczy

 Mam trochę zaległości i wciąż sobie obiecuję, że zdjęcia porobię ale zawsze jakimś cudem zabraknie czasu . Raz po raz coś "cyknę" z doskoku. Tego poniżej nie zasiałam, samo wyrosło na naszej łączce i tak zaskakująco kwitnie; drobniutkie i delikatnie liliowe dzwoneczki dookoła takiej szyszki. Znaczy kwitło, bo jak moja synowa zobaczyła tego dziwoląga to od razu wszystkie trzy sztuki zaanektowała. Nie powiem, nawet się ucieszyłam , bo to strasznie kłujące jest, gorsze niż kaktusy , ale dekoracyjne.





Chyba się już chwaliłam ; mamy telewizor,  tu jeszcze w trakcie montażu 





Kącik majsterkowicza - działkowicza , aktualnie w trakcie . Robią się siedziska ze szpul po kablach 




Te niebieskie paliki to będą wzmocnienia siedzisk, pokażę efekt końcowy , niestety farba jak to farba , schnie kilka godzin więc trzeba cierpliwie poczekać na efekty



Jest i nowy skalniaczek a w nim na honorowym miejscu eukaliptus - ta szarozielona roślinka w doniczce




A tymczasem ; w sadzie rumiane dojrzały jabłka i jeżyny też , ale zjadamy prosto z krzaka więc tym razem nie zaprezentuję .




ciąg dalszy nastąpi . 
Dobrego tygodnia ! 





sobota, 9 sierpnia 2025

0.08.2025 Niby wolne ale nie wolne

 bo jak sobota , to przecież weekend. Dziś upalny już od rana, Pojechałam rano po pieczywo i do matki z zakupami na sobotę i niedziele i lekami i już miałam dość a tu przecież czekało nasze "rodos". Przed wyjazdem zabraliśmy złom z garażu i po drodze zawieźliśmy na złomowisko. Po drodze nam było , mijamy je w drodze na działkę, wystarczy zjechać z głównej ulicy na boczną i ze 100m dalej jest szrot. Pobuszowałabym chętnie w tych klamotach, na pewno znalazło by się coś do dekoracji. Ledwie wjechaliśmy i już wpadły mi w oko różne zabawne artefakty. Parę złotych wpadło, znaczy dzień się dobrze zaczął. Na działkę dotarliśmy, ale jak to z naszymi robotami bywa , wciąż się okazuje , że czegoś potrzebujemy a nie mamy , więc i tym razem zaliczyliśmy znów rundkę do marketu. I oczywiście bez kwiatków nie wyszliśmy. Z wczorajszymi dwoma rozchodnikami to już cztery. No i zrobił się problem , gdzie to posadzić. Stanęło na tym ,ze robimy nowy skalniak. Miałam inne plany i nawet po części zrealizowałam , ale skalniak wygrał. I znów problem , gdzie? No i wyszło, że najlepiej obok drzwi do starej altany. Trochę roboty było ale skalniak powstał. Na razie są w nim 4 roślinki ale skalniaczek nie duży , jakiś metr na nie cały metr. Przy okazji wykorzystaliśmy na obrzeże bloczki granitowe, po grillu , który zbudował w latach 90-tych mój ojciec, Połowę zagospodarowaliśmy , druga czeka na kolejny pomysł. Jutro się pochwalę fotkami co z tego wynikło. Ja sadziłam w nowym sklaniaku roślinki i układałam kamienie a małżonek skosił w tym czasie trawnik. Nie szaleliśmy z ilością zadań dzisiaj. Nie dało się pracować w tym upale. Na jutro oczywiście też plany działkowe ale najpierw muszę wyprawę do piwnic zorganizować, bo nazbierało mi się słoików z zaprawami. Po dwa , po trzy ,po jednym ale stan spiżarni mi się powiększa, chociaż nie w takim tempie i ilościach jak w roku ubiegłym. 

piątek, 8 sierpnia 2025

8.08.2025 Też mi afera ,pfyyy...

 Wybuchło ! Internety się zagotowały , media bardziej tradycyjne aż huczą , a pisowcy walą w werble. Afera na skalę kosmosu . Około miliarda dwieście z KPO nowy rząd przeznaczył dla sektora hotelarsko- gastronomicznego , no tych najbardziej poszkodowanych za czasów covidu. Te pieniądze miały posłużyć wsparciu i rozwojowi tych firm. No i ktoś tam się dokopał, że ktoś za to kupił dwa jachty inny jakieś "iwenty" z alpakami i takie inne działalności o charakterze rozrywkowo- turystycznym. Ktoś z innej puli kupił jakiś sprzęt do gastronomi, a jakiś instytut naukowy dostał kasę na badania nad ulepszeniem zwykłego ziemniaka , żeby go uodpornić na susze, skutki podtopień , szkodniki i tp. I stąd ta afera , bo jak to? kasa na głupoty, zamiast na inne zbożne cele(willa plus na ten przykład)? Tylko, że afery nie ma i wie to każdy kto prowadzi jakiś biznes i próbował podchodzić do pozyskania funduszy unijnych. Po pierwsze to jest nabór wniosków. I nie tak łatwo ten wniosek napisać , zwykle robią to firmy , które się specjalizują w takich sprawach.Wiem , bo parę razy podchodziliśmy do tematu. Taki wniosek jak już zostanie złożony to jest badany i punktowany , czasem trzeba napisać na nowo , czasem coś uzupełnić , a prawie zawsze dołączyć masę różnych dokumentów. Jak już te fundusze zostaną przyznane to najpierw trzeba wyłożyć całą kwotę z kieszeni , projekt zrealizować a potem, po kontrolach, audytach i innych formalnościach  jest wypłacana dotacja, zazwyczaj 60-70% wartości projektu. Trochę prościej jest w przypadku dofinansowywania szkoleń ale to inna bajka. Ryzyko jest nie małe, bo zdarza się , że nie zostaną przyznane a wnioskodawca musiał swoje środki zainwestować. Znam osobiście kogoś , kto tego doświadczył. To , że ktoś tam kupił jachty i uruchomił dodatkową gałąź swojej działalności , wypożycza te jachty i na tym zarabia i odprowadza od tego podatki to nie żadna afera a zwykła dywersyfikacja działalności albo po prostu poszerzenie oferty, stworzenie dodatkowych miejsc pracy.  To tak jak by firma informatyczna na przykład, zrobiła projekt , wystąpiła o dotacje, za którą kupiła dodatkowe serwery i zaczęła świadczyć usługi hostingowe, albo uruchomiła filię swojej działalności w sąsiednim mieście. Oczywiście każdy taki projekt i każdy sygnał o jakiejś nieprawidłowości należy zweryfikować , ale robienie z tego afery to skrajna głupota. To by było nawet śmieszne ale stan wiedzy o tym jak funkcjonują fundusze unijne jest w społeczeństwie zerowa. Szkoda tylko, że znów odejmie punktów rządzącym. 

To mi się zebrało na politykowanie, Szczerze mówiąc tak mnie to ostatnio wkurza, że ta emigracja wewnętrzna wydaje się atrakcyjnym wyjściem. Wiem jeszcze niedawno zarzekałam się jak żaba deszczu, że się na nią nie udaję. Owszem udam się ale na swoje "rodos:, jutro i to na cały dzień. Dziś zdecydowanie mam kiepski dzień . Mamuśce znów się zebrało na szaleństwa od wczoraj jazda bez trzymanki ale nic na to nie poradzę. Jeden pozytyw , to odebrałam zamówione książki, trzeci tom słowiańskiej sagi "Moc Korzeni" i "Rajski Zakątek" pana Ćwirleja. 

czwartek, 7 sierpnia 2025

7.08.2025 Wpis śmieciowy

Tytuł trochę zakrawa na przewrotny ale ja całkiem poważnie. A rzecz w segregacji śmieci i tak zwanej ekologii jako takiej. Otóż niedawno nasz Ratusz zajął się tematem segregacji śmieci przez podmioty gospodarcze. Trafiło i na nas, choć nie tak od razu na pierwszy rzut. W 2017 jak się wprowadzaliśmy do nowego budynku zawarliśmy z PUK-iem umowę na wywózkę śmieci , zastrzegliśmy też sobie wywóz nieczystości z szamba „na wezwanie” ( wzywamy raz 8-10 miesięcy) . Dostaliśmy pojemnik z napisem „podmioty gospodarcze” pojemności 240l i co dwa tygodnie przyjeżdżała śmieciarka i opróżniała pojemnik. JEDNA ŚMIECIARKA! I na te dwa tygodnie ten jeden 240 litrowy pojemnik nam wystarczał. Czasem jak mieliśmy dużo zamówień to wystawialiśmy dodatkowy worek z kartonem , bo te o dużych gabarytach , nawet pocięte i poskładane do pojemnika się nie mieściły. Cena za te usługi nie powalała, bo 178,50zł brutto na miesiąc to nie tak znów dużo. Gdzieś tak w marcu tego roku Ratusz jednak stwierdził, że tak być nie może, żeby podmioty odprowadzały śmieci ogólne a nie posegregowane i zażądał raportów i przedłożenia umów i faktur. Przedłożyłam a jakże. No i się zaczęło; że powinniśmy mieć osobną umowę na wywózkę szamba i na segregację śmieci i że to będzie taniej. A jak się nie zdecydujemy to nam tam coś grozi ze strony gminy. Sankcje znaczy. Nie dochodziłam co za sankcje, ale po dyskusji z młodzieżą i małżonkiem wystąpiliśmy o te umowy. Poszło szybko , aneks do umowy śmieciowej, umowa na szambo i tu zdziwko, bo tylko raz do roku wywozimy. A po co więcej jak szambo mamy wielkie a korzystamy tyle co w trakcie pracy plus 2-3 razy w tygodniu zmywarka i to mała na 17l wody. Pojemnik na śmieci ogólne i tak musiał zostać. Dali nam worki w różnych kolorach z napisem „podmioty gospodarcze” , no i zaczęliśmy segregować . Miało być taniej jak gadał „Mózg” z Ratusza , bo 35zł + vat. Tyle, że nie powiedział, że od worka , a to się okazało przy podpisywaniu aneksu. Ale trudno i tak byśmy musieli prędzej czy później na to się zgodzić, bo takie są przepisy w mieście. A teraz najlepsze: każdy z tych rodzajów śmieci – w naszym przypadku papier, plastiki i bio oraz śmieci ogólne są odbierane w innych dniach . Plastik i papier we wtorki ( plastik rano, papier w południe) bio w poniedziałki , a ogólne jak dotąd , co drugi tydzień w piątek. Czyli zamiast jednej jeżdżą 3 śmieciarki co generuje i koszty i „ekologicznie” emituje spaliny przyczyniając się do ocieplenia klimatu - według ekologów.   Pierwsze podejście do ogólnych – po dwóch tygodniach mieliśmy w pojemniku 3 worki – kuchnia plus 2 kosze spod biurek. Śmieciarka oczywiście opróżniła. Za dwa tygodnie i tego nie było- przejechali pod oknami ale oczywiście skasowali nas za cały miesiąc. Od razu wystąpiłam o mniejszy pojemnik. Dostaliśmy i rachunek o połowę mniejszy też. I tak do końca pojemnika  nie zapełniamy, najwyżej tak na ¾. To kolejny samochód , który jeździ W ciągu miesiąca zbieramy po 3-4 worki śmieci plastikowych i papierowych i czasem 2 lub 3 worki bio. Razem jakieś 8 do 10 . Łatwo przeliczyć , to daje około 300 zł + vat  , ogólne , aktualnie po zmianie pojemnika około 90,brutto. Oszczędności jak cholera , nie mówiąc już o kosztach obsługi 4 śmieciarek ze strony PUK-u i ich wpływie jako takim na środowisko , w tym przypadku czystość powietrza w mieście , bo oczywiście śmieciarki jeżdżą na olej opalowy czyli popularne diesle. No , to gdzie ta ekologia ? Bo chyba z segregacją śmieci raczej w zgodzie nie żyje.  Zastanawiam się jaki to wszystko ma sens. Ani to oszczędność ani ekologia , ale jak nie wiadomo o co chodzi to , wiadomo, że chodzi o kasę. A żeby było śmieszniej : mieszkańcy – nie podmioty gospodarcze płacą od wywózki śmieci segregowanych jednakową kwotę raz na miesiąc niezależnie od ilości worków.

środa, 6 sierpnia 2025

6.08.2025 Smutna data

co tu ukrywać. Nowy nie jest moim prezydentem i nawet nie wiem czy nim w ogóle jest , bo nikt ponownie głosów we wszystkich komisjach  nie przeliczył i powtórki drugiej tury też nie było a powinno być jedno lub drugie, bo niby skąd mam wiedzieć, że mój głos nie został przypisany nowemu ? I tu jestem bardzo rozczarowana bo 11 milionów obywateli zostało potraktowanych jak gorszy sort. Rzetelne  przeliczenie głosów i wyniki , nawet jeśli byłyby takie jakie są , należą się tym co głosowali na Trzaskowskiego i tym co nie poszli w ogóle i tej triumfującej stronie też - w ich własnym interesie. Nie miałam zamiaru oglądać ceremonii , bo od pierwszego Dudy to jest tylko przerost formy nad treścią. Ta pompa i nadęty patos utaplane  w bogo-ojczyźnianej pianie  ; nie , to nie dla mnie. O bojkocie słyszałam , ale to akurat dla mnie znaczenia nie  miało. No i patrzeć nie mogę na tę facjatę. Młodszy syn rzucał okiem na ceremonię i słuchał przemówień i stwierdził, że mamy dzień żałoby narodowej i że gość "pier..." no wiecie. Tym bardziej mnie to nie zachęciło , ale po powrocie z pracy małżonek włączył tv i akurat jak zaczynało się przemówienie na placu Piłsudskiego. Jedyny pozytywny akcent, to fakt, że gadał z pamięci. Co ja piszę "gadał"! Wrzeszczał. To przemówienie było wywrzeszczane i nie ma się co czarować , było skrajnie konfrontacyjne , agresywne , podsycające wrogość i trąciło mychą. Tak, nie pomyliłam się; pasowało by do czasu młodości mojej babci czyli 20-lecia międzywojennego. Na dzisiejsze czasy było po prostu anachroniczne. Gadał jak byśmy nie byli suwerennym , uznanym na świecie krajem . Brakowało tylko "wstawania z kolan". I o ile byłabym gotowa dać mu cień szansy , choćby dlatego, że jest w kontrze do prezesa wszystkich prezesów, to ten wywrzeszczany manifest wojenny mnie zraził kompletnie. A poprawka była za chwilę ; złożenie wieńców przed pomnikiem katastrofy samolotowej i też nie to było najważniejsze ( można się było tego spodziewać) ale przy tym składaniu zagrali sygnał jak na apel poległych . Nie pamiętam co dokładnie symbolizuje ale  kiedyś oglądałam program o współczesnym ceremoniale wojskowym i było też o sygnałach granych na różne okoliczności. Taka sugestia, że to polegli a nie ofiary katastrofy lotniczej. Totalnie nie na miejscu przy ceremonii zaprzysiężenia. Co ma piernik do wiatraka ... A dobiła mnie odśpiewana niczym hymn "Pierwsza Brygada". Co to niby miało być ? Pean na cześć Piłsudskiego ? Zaraz mi się potencjalny kandydat na niedoszłego teścia przypomniał. Jak sobie popił to śpiewał Pierwszą Brygadę. Jednym słowem załamka. Przez 10 lat było źle i można się było spalić ze wstydu za wyczyny poprzednika ale ten to porażka zanim jeszcze zaczął.  Pozostaje się nastawić na jeszcze gorsze. A nowa -pierwsza ? Jaki pan - taki kram chciałoby się powiedzieć. Tak samo odpychająca jak nowy. Małpowanie ubioru Trampowej nie pomoże, co nie zmienia faktu, że i tak się lepiej prezentuje niż poprzednia. Poza tym ok. Kompania honorowa się spisała jak zwykle. I to by było na tyle , póki co , od 1.06. staram odciąć się od polityki. Słabo mi idzie ale próbuję. 

Wpis miał być dziś o czymś innym ale nic straconego , wstawię jutro, bo mam prawie gotowy. Musiałam , bo inaczej by mnie bezsilna złość rozsadziła. 

Z domowych spraw to zamknięcie na patent pokoju chyba poskutkowało. Tej nocy nie działo się nic. Babsko nie przyszło. Zobaczymy jak długo. Na działce znów masa roboty. Trawnik urósł i trzeba kosić, zielsko na grządkach pielić , jabłka zrywać i mnóstwo innych drobniejszych i większych rzeczy zrobić. Liczę, że najbliższe słoneczne dni sprawią , że w końcu zakwitną kwiaty. Mają mnóstwo pąków. Malwę drzewiastą zasadziłam i teraz będę sprawdzać jak sobie radzi. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do marketu po wodę i trafiłam tam na doniczkę eukaliptusa. Ostatnią i trochę już zabiedzoną , chyba na mnie czekała. Próbowałam wyhodować z nasion , które dostałam w prezencie ale się nie udało. Sadzonkę odratuję . Zabrałam ją do domu , poprzycinałam uszkodzone gałązki i wstawiłam do pojemnika z wodą, żeby się dobrze nawodniła. Jutro przesadzę do dużej donicy. Podobno przez pierwsze trzy lata dobrze jest hodować w donicy i na zimę odstawiać do jakiegoś pomieszczenia , potem można wsadzić do gruntu , bo już się zahartuje. Tak czytałam na forum ogrodniczym więc zastosuje , a co z tego wyrośnie ??? 

wtorek, 5 sierpnia 2025

5.08.2025 Sierpniowy dzień codzienny

 "Lato było jakieś szare" , tak mi się po głowie kołacze dziś  ta piosenka, bo faktycznie dzień szary i od mniej- więcej 15.30 pada. Mnie tam nie boli , normalnie funkcjonuję , ogródek sam się podlewa , czego chcieć więcej. Tylko zmartwiło mnie , że nie mogłam dziś posadzić krzaczka. Nabyłam w szkółce internetowej malwę drzewiastą. Od dawna mi się ten krzaczorek podobał a koło naszej miejscowej galerii sztuki, którą mijam co dzień w drodze do pracy wyrósł na ładne , regularne drzewko, obsypane fioletowymi kwiatkami. Ja konsekwentnie trzymam się kolorystyki i wybrałam bordową. Sadzonka jest jednak zdrowa i w doniczce więc nie powinno się nic stać do jutra. 

Zasadzka działa. To i owo zarejestrowała. A do pokoju dostępu nie było. Dziś powtórka, z innej perspektywy kamery. Filmiki z wczorajszej nocy zgrałam , te istotne oczywiście a dziś podstawiłam w innym miejscu. Z wczorajszych wynika, że to jednak matka otwiera drzwi tej babie. Do bloku wchodzi sama ale do mieszkania dzwoni, Zobaczymy co dziś kamerka zarejestruje. 

Tak poza tym w miarę spokojnie , pracujemy w pełnym składzie. Co prawda to nie koniec sezonu urlopowego u nas , ale dopiero pod koniec sierpnia. 

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

4.08.2025 Zasadzkę

 na to babsko zmontowaliśmy w sobotę a  dziś uruchomiliśmy. Drzwi do pokoju zamknięte na patent, kamerkę nad drzwiami uruchomiłam i teraz czekam w nerwach na to, co się będzie działo.  ostatnio sąsiadka dała mi znać, że się wsypuje do matki po 22.00 ale jak pisałam e-mail odebrałam rano i nie zareagowałam akurat tego wieczoru. Jeszcze trochę czasu mam . Jak się dziś znów wsypie to będzie nie zła zadyma. Już się boję. 

Tak poza tym dość spokojnie. Wciąż jeszcze sezon ogórkowy więc mniej się dzieje. Nieco się ochłodziło ale nie mam się co cieszyć. Od czwartku znów mają wrócić upały. 

niedziela, 3 sierpnia 2025

3.08.2025 Nie ma to jak sen

 sprawiedliwego lub stróża nocnego. Działo się w nocy na sąsiedniej ulicy oj działo ! Aż TVP przyjechała i pewnie relacja niebawem będzie. A my spaliśmy i o wydarzeniach sobotniej nocy nie mieliśmy pojęcia. Ci z tv ustawili się na parkingu pod naszym blokiem ale filmowali ulicę prostopadłą do naszej. Przyszedł policjant, gadał do mikrofonu, potem pojechali do miasta , wrócili i znów coś tam filmowali i gadali. Widzieliśmy to wszystko z okna naszej pracowni. Małżonek twierdził, że pewnie o jakąś patodeweloperkę chodzi (za nami bloki za płotami i jeżdżącymi bramami ale z małą ilością miejsc do parkowania) , ja, że skoro policja to raczej jakiś konflikt sąsiedzki nie do rozwiązania. Poszperałam w internecie na miejskich forach i się okazało. W nocy w blokach za nami  doszło do awantury między ojcem a synem i syn pociął ojca nożem . Kilkanaście ran. Gość na razie żyje ale w stanie ciężkim. Jakaś libacja , bo syn miał 3,5promila. Pewnie jak się w necie pokazała na lokalnych forach notka , to TVP skorzystała z tematu na sezon ogórkowy i przysłali tu swoich reporterów. Ciekawe jak się temat rozwinie i jak zakończy. Historię dopiszę do mojego prywatnego , "powiatowego crime story". Zapisuję sobie co ciekawsze zdarzenia kryminalne . To będzie chyba ósmy odcinek od czasu gdy chodziłam do LO. 

A tak poza tym niedziela dość leniwa. Nawet pospałam z dwie godziny po południu. No i pod wieczór zaliczyliśmy działkę. I dobrze, bo spadające jabłka zatkały rynnę . Małżonek wyczyścił i przy okazji - jak już stał na tej drabinie- oberwał jabłka z gałęzi, która wystaje nad dach. 

sobota, 2 sierpnia 2025

2.08.2025 Bukiet

nie zbyt imponujący gdy chodzi o kolory ale za to pachnie oszałamiająco. Przyniosłam z działki. W bukiecie znalazły się kwiatostany mięty, szałwia muszkatołowa i lawenda ,Bukiet uzupełniłam kilkoma złotymi rudbekiami i jakimś zielskiem, które ma cienkie łodyżki i kwiatostan w kształcie szeleszczącej kulki. Pachnie w całym domu. A skoro mowa o zapachach, to ziółko pachnące chińską zupką nazywa się "tall curry". Rośnie już na grządce z ziołami.  Pozostałe , kupione wczoraj roślinki też już w miejscach docelowych. Tak poza tym , założyliśmy dziś antenę do tv na dachu naszego domku. Taki okrągły talerz wielkości talerza obiadowego. Wygląda jak by nad chatką lądował jakiś niezidentyfikowany obiekt latający, innymi słowy ufo. Tv niestety tylko naziemna więc ogranizcona ilość kanałów ale mnie to nie przeszkadza, raczej nie będę siedziała przed telewizorem jak mam za oknem własną łączkę i fontannę. No i warzywnik do obrabiania.   I ciekawostka taka , udało mi się wyciągnąć na działkę moją matkę. Za długo nie chciała siedzieć i najpierw wszystko krytykowała ale jak ją posadziłam na fotelu i zrobiłam kawę , to już pasowało. Małżonek skorzystał z okazji i podjechał poprawić zamek , który niedawno przykręcał w drzwiach do dużego pokoju. Nie poszło ze względu na stary typ futryny ale już jest dobrze  i odkręcił i zabrał butlę z gazem. Matka wprawdzie od dawna go nie używa ale strzeżonego ... i tak dalej. Nie wiadomo co jej do głowy wpadnie. Na odchodne dostała jabłka i bukiet nagietek i już jej wszystko pasowało. O dziwo wieczorem pamiętała, że była na działce. 

Tak poza tym zbieramy ogórki, pomidory i jabłka. Mało w tym roku, bo i chłodniej i deszczowo od czasu do czasu. W sumie to dobrze, bo ubiegłorocznych zapasów jeszcze nie mało w piwnicy. Dzień działkowy od początku do końca i tak lubię. Miłej niedzieli !

piątek, 1 sierpnia 2025

1.08.2025 Jak na jeden dzień to trochę dużo tego

Trochę dziś na wariackich papierach jechaliśmy. Niby taki dzień na luzie , ale w nieustającym ruchu. Pojechaliśmy do centrum meblowego zamówić kanapę. Owszem zamówiliśmy tyle, że terminy są szalone i będzie gotowa na 4 .09. No trudno , sezon na kanapie jeszcze nie w tym roku. Liczę sobie po cichu , że może wcześniej się wyrobią. Z drugiej strony trwa sezon urlopowy więc i z tego powodu terminy dłuższe. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do leroy obejrzeć roślinki i  oczywiście pusto nie wyszliśmy. Najważniejsze , to kupiłam pigwowca - ładny i zdrowy z jabłuszkami. Posadziłam na jesieni  ale nie przetrwał. Oprócz tego jest jeszcze goździk, hebe i jakieś ziółko. Ziółko wygląda trochę jak rozmaryn  a pachnie chińską zupką. Jutro napiszę jak to się nazywa , bo nie zapamiętałam. Następny przystanek , bistro pod miastem. Kupiliśmy kilka słoików z ich daniami. Sprzedają te słoiki od czasu pandemii. Tak się to rozpowszechniło, że pół miasta z tego korzysta ale jedzonko dobre i bez roboty. Wychodzi 29zł za obiad na 2 osoby. Jedyne co trzeba to odgrzać i ewentualnie dołożyć jakieś dodatki. ledwie wróciliśmy małżonka wyciągnął klient, bo coś tam pilnego a mnie starszy syn, bo pilnie potrzebne oprogramowanie a dokładniej to aktualizacja . Załatwiłam, ale facet z firmy mnie "zastrzelił" . " Szef i dwóch kolegów na urlopie , a ja nie umiem tego zrobić , nigdy nie robiłem". Trochę mu nawkładałam , ale bez przesady. Chyba mu jednak na ambicję wjechałam , bo za 15 minut zadzwonił i zameldował, że rozmawiał z szefem i że klucz mi wysłał e-mailem. Nie wiem jak to skomentować, dawno mnie nikt tak nie zaskoczył.  A jak już wróciliśmy do domu to zadzwonił chrześniak mężusia, że są w mieście i czy mogą do nas wpaść. Skończyło się tak, że umówiliśmy się po 19.00, zaraz po obiedzie pojechaliśmy na cotygodniowe zakupy , do mojej matki z tabletką po drodze i wróciliśmy o 19.00. Na szczęście się trochę spóźnili i zdążyliśmy się rozpakować. Posiedzieliśmy przy cieście z agrestem i dobrym winku , pogadaliśmy i pojechali. Dzień za krótki... Jutro plany działkowe ale co się będzie działo to się okaże , bo niby znów ma padać . 

czwartek, 31 lipca 2025

31.07.2025 Koniec miesiąca

w miarę spokojny choć pracowity. Koniec kontraktu , dziś był odbiór - bez uwag, wszystko gra i trąbi , jutro piszę fakturę , baaaardzo konkretną . I to jest pozytywne.  A co dalej ? Od września kolejny kontrakt, tu już jednak więcej do powiedzenia ma młodzież , a małżonek będzie papiery do emerytury szykował. 

Tak poza tym walczę znów z matką. Tym razem zapiera się, że nie założy majtek chłonnych.  Ma już ten problem jak większość starszych ludzi ale za nic nie daje się przekonać, że ma je nosić. Zero współpracy. I oczywiście znów znajduję pochowane tabletki. Tym razem zawinięte w jakiś skrawek papieru i rzucone na stolik. Jak ona to robi, że niby bierze i nie połyka, nie jestem w stanie namierzyć. Nadal czekam na przyjazd biegłego z sądu w celu przebadania jej i wydania opinii dla sądu. Postanowiłam cierpliwie poczekać aż minie miesiąc czyli do 9.08 a potem będę się dopytywać u prawniczki. Staram się nie stresować sytuacją , bo nie mam na to wszystko wpływu i tłumaczę sobie, że robię co mogę. Słabe to tłumaczenie ale czy mam inne ?

Lato prawie na półmetku i to już widać, kwitnie wrotycz i nawłoć , dojrzewają jabłka i słoneczniki. To ten moment gdy natura najszczodrzej sypie z rogu obfitości. Lubię tę porę roku o ile nie ma większego upału , a w tym roku nie ma. 

Jutro mamy w planach pojechać do centrum meblowego po działkową kanapę. 

P.S. Właśnie zauważyłam; popełniłam dziś 4400-setny wpis na blogu. 


środa, 30 lipca 2025

30.07.2025 Wiedziałam ,

 że robota mi nie odpuści a już się cieszyłam ,że jak wczoraj obrobiłam hurtowo sprawy firmowe to dziś będzie mniej. Nic z tego. I tak miałam co robić. I nie wygląda, żeby jutro miało być lepiej. Pod wieczór pojechaliśmy na działkę. Małżonek sprawdzić czy wyrastają mu poprawki w trawniku , w  kilku miejscach trzeba było dosiać a ja nazrywałam fasolki i ogórków i zrobiłam oprysk na grzyby atakujące ogórki. Nie wiem czy to coś zadziała ale zrobiłam jak wyczytałam. Miksturę z jodyny, wody i odrobiny płynu do naczyń dla przyczepności . Dla lepszego efektu spryskałam też sąsiednie grządki . Internet twierdzi, że skuteczne. Okaże się. Mimo deszczowej ostatnio pogody i nieco niższej temperatury jak na lipiec w ogródku zielono i wszystko rośnie. Nawet moje gladiole dostały pąki, a już się martwiłam ,że nie dadzą rady. Za kilka dni zakwitną. 

Zamówiłam sobie lekkie czółenka na jesień , takie jak lubię; niski obcas, czarne - matowe i z paskiem na przegubie. Skorzystałam z przeceny. 

wtorek, 29 lipca 2025

29.07.2025 Hurtem

 załatwiłam dziś ostatnie sprawy firmowe na ten miesiąc więc jeśli nic mi nowego nie wyskoczy to mam dwa dni wolnego - teoretycznie. Bo wiadomo , codzienne sprawy i tak będą, ale mniej. No i jak zwykle sprawy matki ogarnąć muszę. Szykuję się na akcję "szkodnik". To babsko nie odpuszcza . Wczoraj znów dostałam sms z informacją, że się ładuje do bloku. Niestety nie usłyszałam sygnału i przeczytałam dopiero rano. Ale nic straconego, upilnuję...

Mało mam czasu na obserwowanie życia w mieście . Ostatnio oglądam je głównie z okien samochodu. jedno co mogę o nim powiedzieć , to to, że nie jest szare. Ludzie całkiem fajnie i kolorowo ubrani , nawet starszych panów coraz więcej w kolorowych koszulach, kurtkach i spodniach. Mnóstwo zieleni i kwiatów wszędzie ; na skwerkach, klombach w oknach i balkonach , nawet przy wejściach do sklepów , pubów i restauracji . Kolorowe instalacje na rynku i w moim ulubionym miejscu , gdzie kiedyś prowadziłam kiosk - tam w gigantycznych donicach z kwiatami , tego lata rozsiadły się gigantyczne motyle. I ciekawostka taka ; popularyzuje się wyprzedaż garażowa. Ostatnio , zwłaszcza na osiedlach widuję coraz częściej stoiska przy domu z różnymi rzeczami na sprzedaż, dziś np, z zabawkami dla maluchów. Całkiem dobry pomysł. Po co wyrzucać dobre rzeczy jak można komuś odsprzedać za choćby przysłowiowe 50 groszy. Kiedyś minęłam stoisko z jakimiś częściami do auta i narzędziami, kilka razy z ciuszkami dla dzieciaków. No i "światowiejemy " ! Jakieś 2 lata temu pojawiły się kwiatomaty, gdzie o każdej porze dnia i nocy można kupić bukiet a kilka dni temu na krańcu parkingu przy galerii stanął "pizzomat" , Taka budka , gdzie można sobie kupić gorącą , świeżo upieczoną pizzę . Jak to ustrojstwo działa i w jaki sposób tę pizze wypieka nie mam pojęcia bladego ale działa i z tego co zaobserwowałam ciszy się zainteresowaniem . To tyle nowinek z miasta...  

Tak poza tym zakisiłam kolejne 4 słoiki ogórków , tym razem z naszej działki. Mam też już trochę jabłek z naszego drzewka  ale na razie nie mam na nie pomysłu. 

poniedziałek, 28 lipca 2025

28.08.2025 Można się wkurzyć

 Blogspot wyciął mi kawal , po raz pierwszy odkąd tu jestem, a to już 12 lat z haczykiem . Wylogował mnie . Zdążyłam się wkurzyć zanim to ogarnęłam. Diabli nadali . Ciekawe jak to będzie działać dalej..,           Pomyślałam o jesieni. Ten deszcz ... Mimo wszystko deszcz mnie cieszy, ziemia odżyła. A padało tak sobie od wczoraj , całe dwa dni. W miejscu gdzie zdarza się, że potrafi nie padać przez 264 dni w roku to naprawdę coś. No i zwyczajnie lubię padający deszcz. Wiem , to dziwactwo , ale tak mam i już. A pomyślałam o jesieni dosłownie. Nie odmówiłam sobie jesiennych drobiazgów , które pojawiły się w Actionie. Kupiłam lampeczki diodowe , jedną w kształcie jabłuszka , drugą w kształcie grzybka i do tego dwa skrzaty w jesiennych kubraczkach. Uświetnią domowe dekoracje. Mam tego całe mnóstwo ale zawsze miło coś nowego dołożyć. Na razie mam koncepcje, z ich realizacją czekam do września. 

Pod wieczór pojechaliśmy na działkę zobaczyć co się dzieje i dokończyć sprzątania po wczorajszej imprezie. Małżonek uruchomił tv; wcześniej kupił u kolegi w sklepiku z elektroniką antenę. Zadziałało od razu po włączeniu, choć wydawało się, że to nie jest dobre miejsce . Dookoła pełno drzew a za nami hala fabryczna, to ogranicza zasięgi ale jednak działa. Ja się tymczasem zajęłam dokończeniem sprzątania , nie wiele tego było, schowałam kilka rzeczy do starej altany żeby nie mokło , zerwałam ogórki i pomidory - tak, tak, pierwsze 4 sztuki już dojrzały a potem obcięłam przekwitłe czosnki ozdobne. Będzie z tego świetna dekoracja. Na razie jednak musi wyschnąć. 

W pracy po woli wraca porządek rzeczy. Młodzież kończy urlopy. Chwilowo już tylko jeden pracownik brakuje do kompletu. Potem przerwa i po piętnastym sierpnia druga tura. Definitywny koniec naszego kontraktu w Starostwie , jutro odbiór. 

niedziela, 27 lipca 2025

27.07.2025 "Działka dzwoni- muszę iść"

 koszulkę z powyższym napisem i obrazkiem domku w kwitnącym ogródku dostał małżonek w prezencie od młodszej młodzieży. Koszulka ma kolor trawnika więc może się nawet w otoczenie wtopić , a jak ją włoży na działkowy piknik to dopiero będzie ; okaz rasowego krzakowca!  Koszulka w sam raz dla działkowicza. Uśmialiśmy się wszyscy z tego prezentu. Imprezę popsuł nam deszcz, bo jednak się rozpadało, choć było ciepło i bezwietrznie ,ale od czego dobre pomysły. Przesunęliśmy parasol ogrodowy, grilla przenieśliśmy na taras a wszystkie siedziska do domku, przestawiliśmy stół na środek , dzieciaki siedziały przy odnowionym wczoraj stoliku i wszystko zagrało. W przerwach w opadach wszyscy krążyli po ogródku oglądając wszystkie nasze pomysły i udogodnienia. Oczywiście małżonek po raz kolejny chwalił się swoim trawnikiem i systemem nawadniania. Już się chłopaki podśmiewają, że tata opowiada o tym nawadnianiu ile razy pojawią się na działce. Jedzonko nam się udało i jak zwykle zostało całe mnóstwo. Będziemy dojadać ze trzy dni. Moje szaszłyki z melona najbardziej wchodziły młodszemu synowi. Mnie zresztą też. Okazały się jako przekąska pyszne. ozdobiłam paterę gałązką kwitnącego cząbru i małym kwiatostanem kopru. Wyszło ładnie i pysznie. Młodsza synowa zrobiła dodatkowo sałatkę . Niby nic szczególnego brokuł, jajko na twardo , pomidorki koktajlowe sos czosnkowy, ale jako dodatek do grillowanego mięsa idealne. W sumie taki rodzinny piknik ale miło i wesoło. Teraz przerwa w rodzinnym  świętowaniu do września. Poza tymi rodzinnymi aspektami ogród to sama przyjemność, a już ogród po deszczu to naprawdę cos pięknego. Te skapujące z gałązek kropelki wody , intensywny zapach jaki wydzielają rośliny - niepowtarzalne! Jakaś magia !  Nie chce się stamtąd wychodzić i wracać do realnego świata.  

sobota, 26 lipca 2025

26.07.2025 Szorowałam, szorowałam aż wyszorowałam ...

 dziurę na wylot w grillu ... Ale o tym za chwileczkę. Najpierw najlepsze życzenia imieninowe dla  wszystkich Ań i Hań. 100 Lat ! 

A wracając do szorowania to jak wyżej. Zawzięłam się , że wyczyszczę grill i po długim nieużywaniu doprowadzę do stanu idealnego. Czyściłam , skrobałam , w końcu potraktowałam odrdzewiaczem , innymi słowy kwasem ortofosforowym , innymi słowy coca colą. Postało to z godzinę a potem znów wzięłam się do skrobania i jak już uznałam ,że wystarczy , wylałam zawartość misy i zaczęłam spłukiwać wodą z węża ogrodowego. No i po tym spłukaniu ukazała się dziura w samym środku dna. Grill na złom , bo na pewni nie do użytku. Szkoda , bo to grill z historią. Należał kiedyś do starszego syna . Wiele lat temu , kiedy przejął działkę od babci kupiliśmy mu na Gwiazdkę, wywołując tym zakupem nie małą sensację i ubaw w sklepie . Panowie ze stoiska ogrodniczego od razu po piwo chcieli lecieć . No i nie dziwne, bo kto kupuje grilla w grudniu. Grill już jest nowy , poskładany i na swoim miejscu , do tego celu przygotowanym. Dzień jak zwykle spędziliśmy na działce. Tym razem w towarzystwie wnuczki, która przyjechała nam pomóc. Malowała meble i dekoracje. Stolik- pomocnik ( też już na swoim miejscu obok grilla) ,stare krzesło, które stanęło na tarasie obok dwóch odnowionych wcześniej dziecinnych i szpule po kablach, które przerabiam na siedziska. Ja odratowałam ogrodowy fotel , z lepszym skutkiem niż grill , bo nie ucierpiał na tej reanimacji i da się na nim siedzieć. Nawet nową poduchę założyłam, obcięłam lawendę i posprzątałam w starej altance . Małżonek w końcu zrobił próg w drzwiach do łazienki. Brakowało nam paska panela . Leżał w domku, przekładaliśmy go z miejsca na miejsce i nie było czasu się tym zająć ,ale w końcu jest. Do imprezki mamy już wszystko gotowe, nawet dodatkowe siedziska ze szpul po kablach. Zapowiadają deszcze i burze ale nie wiem czy się sprawdzi. Pewnie będzie jak to u nas - udawać. 

Spokojnej niedzieli !

piątek, 25 lipca 2025

25.07.2025 Mamy to !

 Znaczy jedzonko na imprezę x4 . Oprócz tradycyjnego mięska i kiełbasy będą pieczone na grillu pierogi , pyzy i pieczywko czosnkowe jako dodatki , sałatka z brokułów a ja dodatkowo robię szaszłyczki, które niedawno Lucia prezentowała na swoim blogu (mozarella, melon i prosciutto) -proste a efektowne. Na deser będą lody na patyku i mini-gofry z bitą śmietanką i owocami. Będzie i coś z grządek , bo sałaty i ogórków nie brakuje a może i pomidory już dojrzeją , bo są już prawie czerwone - pierwsze w tym roku - więc i sałatkę jakąś się z tego zmajstruje. No i właśnie jabłuszka dojrzewają. Po obcięciu jabłoni owoców jest nie wiele ale jednak. Zawieźliśmy już wszystko na działkę , starszy syn też już swoją część przywiózł. Jutro oczywiście jedziemy na cały dzień; no bo gdzie ? W ogródku najprzyjemniej.  Tak poza tym trochę nam na tych zakupach zeszło. W sklepach już oferta szkolna i jesienna. Może się na jakieś drobiazgi jesienne skuszę?  

czwartek, 24 lipca 2025

24.07.2025 Letni spokój

 i to mi pasuje. Jutro definitywny koniec kontraktu, w poniedziałek odbiór i mamy to z głowy. Od września ruszamy z kolejnym ale tu już chłopaki będą decydować. A tymczasem szykujemy się do niedzielnej imprezy. Zrobiliśmy dziś część zakupów i od razu odstawiliśmy do działkowej lodówki. Przy okazji część zakupów do domu i dla matki. Dokończymy jutro. 

Przyszły moje zamówione poszewki do późnoletniej i jesiennej dekoracji. Śliczne są i o wiele lepszej jakości niż myślałam . 

środa, 23 lipca 2025

23.07.2025 Środa a to już blisko do weekendu b

 a ja na weekend czekam. Co prawda najbliższy szykuje się intensywny ale na świeżym powietrzu więc może być. Na razie mam jednak codzienne zajęcia , a to raczej mało ekscytujące. No, może poza działką , bo tam ciągle się cos dzieje. Zbieram fasolkę i ogórki, przycinam , pielę i codziennie obchodzę wszystkie grządki. Dziś małżonek skosił nasz nowy trawnik. Jest już całkiem ładny, jak na świeżo założony. Obmyśliłam już sobie menu na niedzielnego grilla. Mamy podział , na mnie wypadł zakup kiełbasy i jakieś zakąski. Starsza synowa dodatki w postaci pyz , pierogów i pieczywa oraz napoje a młodsza mięso, lubią grillować i mają z synem swoje patenty na grillowaną karkówkę i kurczaka. Słodkiego nie planujemy ale dla dzieciaków jakieś lody będą. Namierzyłam w "aldiku" gotowe gofry więc i gofry będą z owocami i bitą śmietanką. Mam teraz w PDzO wszelkie wygody , mikser też więc mogę coś więcej przygotować. A takie gofry to dla młodych frajda. Mimo braku czasu zabrałam się jednak do czytania wojennych losów nadkomisarza Antoniego Fischera oczywiście. 

I stał się cud: pada!

wtorek, 22 lipca 2025

22.07.2025 Data jak data ,

 niektórych gryzie , polityków z prawej strony zwłaszcza , ale ja myślę , że mało kto już ją kojarzy. Może tylko takie roczniki jak mój i starsze. Data jednak jest nie ważna , jeszcze jeden lipcowy dzień i to wszystko. Mnie się kojarzy tylko z wakacjami u babci czyli dobrze. Pogoda znów fiknęła koziołka, ochłodziło się nieco i nawet przez 20 minut popadało nad ranem i około 19,00 drugie tyle. Jak na nasz teren to dobre i to. W pracy dziś przysiedzieliśmy do osiemnastej. Tak wyszło, klient nasz pan. Na działkę już nie dotarliśmy. Trudno , nadrobimy jutro. 

poniedziałek, 21 lipca 2025

21.07.2025 Szabelek

 czyli fasolka szparagowa latoś obrodziła jak to napisała Lucia. Znów mam  pełno szabelku na grządce. To co oberwałam w sobotę już się samo uzupełniło. Znów będzie prawie cały kosz. Dziś nie obrywaliśmy, bo co innego nam zajęło czas, ale jutro już nie będzie innej możliwości. Co tam , najważniejsze, że ze swojego ogródka i za darmo. Będziemy jeść cały tydzień. Coś tam pewnie zaprawię choć to dużo czasu zajmuje, bo trzeba długo pasteryzować. A może wzorem lat ubiegłych zamrożę.  Na razie mam co innego na głowie. Na działce dziś była awaria wody. pękła jakaś rura i jak przyjechaliśmy podlać to wody nie było. Po jakiejś godzinie jednak włączyli i ogródek podlaliśmy jak zwykle. W oczekiwaniu na wodę poprzycinałam trochę przekwitłe roślinki, lawendę , kocimiętkę i różyczki okrywowe a mężuś powyrywał chwasty ze ścieżek. Po kolacji poskubałam fasolkę zebraną wczoraj, wyszła pełna , największa miska jaką mam, ale przynajmniej nie będę tego robić przed gotowaniem a nadmiar w lodówce przeleży  ze dwa - trzy dni a nawet dłużej. Wychodzi więc na to, że świat tego lata kręci się wokół szabelku.  Acha , byłabym zapomniała ; zerwałam pierwszy w tym roku kabaczek. 

Tak poza tym w miarę spokojnie. Sezon urlopowy trwa. Zrobiło się upalnie. Niby nad ranem ma padać ale jak znam życie to nie u nas. 

niedziela, 20 lipca 2025

20.07.2025 Najtrudniejszy tydzień tego lata z głowy

 właściwie to drugi najtrudniejszy , bo ten ze sprawą sądową w roli głównej nie był lepszy. Z piątku na sobotę wszystkie ręce na pokład plus wsparcie w postaci naszego byłego pracownika oraz wnuka, ale to przy innym zadaniu. Klient jak zwykle pociął sobie światłowód ( a jakże, sezon na kopanie ogródków i nie tylko w pełni) i syn potrzebował pomocnika.  Pracownik jest na emeryturze ale jak potrzeba to chętnie sobie dorobi u nas - jak dawniej. Ekipa instalacyjna skończyła tuż przed północą , małżonek ze starszym synem poprawiali jeszcze połączenia internetowe i skończyli około drugiej z minutami. Od 10.00 rano ciąg dalszy. Miały być prace porządkowe ale okazało się , że coś zawalili informatycy ze starostwa i część sprzętu się nie loguje. No i nasi musieli po nich poprawić. Do końca miesiąca licząc "dopieszczanie" będzie koniec definitywny. Ja tymczasem od rana zabrałam się za sprawy domowo- działkowe. Poleciałam do miasta po pieczywo i do matki z tabletkami i siatką sprawunków na sobotę i niedzielę a po powrocie zjedliśmy śniadanie, małżonek pojechał do pracy  i zaczęłam szykować się do działkowego pikniku. Jako wpisowe upiekłam rogaliki z kawałkami jabłek z działki ( jeszcze nie całkiem dojrzałych)  jako nadzieniem i skoro już miałam gorący piec to szybki placek drożdżowy. Też z jabłkami. Malutką blaszkę , taki na jedno jajo i cztery łyżki mąki. Jedno i drugie udało się wprost idealnie. Czasu miałam wciąż jeszcze sporo , zdążyłam zrobić pranie i ogarnąć chatkę. Na imprezę działkową dotarliśmy dopiero około 17.00. Na działce byliśmy nieco wcześniej ale obrywałam fasolę i ogórki . Fasolka mnie zarosła. Oberwałam dwa rządki a już miałam prawie pełny kosz. Dziś poprawka, pozostałe dwa rządki i znów prawie pełny kosz. Zabawa trwała już w najlepsze , "mycie garów" odchodziło na całego jak i w roku ubiegłym. Tym razem jednak nie wzięliśmy w tym udziału tym razem , bo wiadomo , musiałam jeszcze do matki podjechać ,a małżonek nie zdążył odespać więc za chętny do zabawy też nie był. Pojedliśmy jednak piknikowych przysmaków w postaci grochówki i pyrek z gzikiem, poczęstowałam pudłem rogalików i plackiem , pogadaliśmy. I tak było miło i wesoło jak zwykle. A dziś znów mam pracowitą niedzielę. Nadrobiłam zaległości w prasowaniu, oczywiście rundkę do matki zaliczyłam i takie tam domowe tematy. Po obiedzie pojechaliśmy oczywiście na działkę. Mężuś zrobił trochę porządku w fontannach , niestety zarastają glonami ale środki do basenu załatwiają sprawę a ja oberwałam fasolkę i podlałam. Przygotowaliśmy też miejsce pod grilla i w końcu rozłożyliśmy ogrodowy parasol. Jakoś wcześniej nie było na to czasu.  Resztę czasu po prostu siedzieliśmy na progu. Pomidorki zaczynają już się czerwienić, niedługo zaczniemy korzystać.

Dobrego tygodnia ! 

sobota, 19 lipca 2025

19.07.2025 Jakiś dłuższy wpis jutro

 działo się dziś na różnych polach mnóstwo. Nie to jednak mi przeszkadza w pisaniu. Znów mam coś z oczami, muszę sobie jakieś okłady z rumianku zrobić. Zamelduję się jutro . 

piątek, 18 lipca 2025

18.07.2025 Praca wre

 i pewnie przed świtem się nie skończy , przynajmniej chłopaki. Ja skorzystałam z nieobecności małżonka i zrobiłam trochę miejsca w szafie , bo wiadomo jak to z facetami - wszystko im się przydaje, raz na 70 lat ale się przydaje. Trzymałam w  tamtym miejscu  przeróżne stare jak świat pościele . Po co i na co ? skoro nie używane od lat 25 z okładem ? No cóż , tak mam. Zrobiłam z tym jednak porządek, przy okazji poszły w odstawkę dwa stare śpiwory. Ostatni raz byliśmy pod namiotami w roku 2000? Jakoś tak... Lata świetności śpiwory mają dawno za sobą więc tylko zajmowały miejsce w szafie. Jutro wywiozę na gpszok albo wrzucę do kontenera pod biedroną. Tak poza tym zrobiłam zakupy na najbliższy tydzień dla nas i dla matki i właściwie na tym koniec mojej działalności. Odpuszczam wszystko inne i się byczę. Jutro działkowa impreza. Rozpogodziło się i wszystko wskazuje na to, że się odbędzie. Rano upiekę rogaliki z jabłkami jako wpisowe. Pewnie dotrzemy dopiero po obiedzie, bo małżonek będzie noc odsypiał. 

Moja słowiańska mikstura mnie zadziwiła. Wystarczyło jej na tydzień, popijaliśmy po szklaneczce codziennie. Dwukrotnie zapomniałam włożyć ją do lodówki więc stała po prostu na blacie. Nie straciła ani na smaku , ani się nie zepsuła ani nawet nie zmieniła koloru. Nie wiem czego to zasługa , czy ziółek czy może miodu ale pozostała świeża , musująca i przepyszna. Będę ją robić częściej. 

czwartek, 17 lipca 2025

17.07.2025 Prawdziwy deszcz,

 no nie wierzę !  Ale tak, pada i to już od kilku godzin. Jak na nasz rejon to co najmniej nietypowe. Cieszę się jednak, bo susza już mocno nam dokuczyła. Kończymy prace przygotowawcze przy kontrakcie. Jutro najważniejsze czyli przełączanie. A reszta jak zwykle. Monotonne te dni. Przynajmniej na razie. Nic się nie dzieje , ale czy musi? W końcu są wakacje. Od poniedziałku pracujemy przez tydzień w mocno okrojonym składzie, bo na urlop idą aż trzy osoby. Damy radę i tak połowa naszych klientów ma firmy pozamykane. 

Na przyszłą niedzielę planujemy imprezę imieninową na działce , takie 4 w 1, ale czy się uda , nie wiadomo, bo prognozy wskazują nadal opady. W każdym razie sobotnie imieniny lata na działkach raczej do skutku nie dojdą, jeśli nic się w pogodzie nie zmieni. 

Obmyśliłam sobie dekoracje na późne lato i jesień. Jak zwykle wpadłam na pomysł niespodziewanie. Tym razem szperałam w biblioteczkach w poszukiwaniu czegoś do czytania. Koniec końców niczego nie wyciągnęłam z półki , bo i tak nie mam czasu na czytanie ale to mi podsunęło pomysł. Ale o pomysłach dekoratorskich w swoim czasie. Zamówiłam sobie w tym celu poszewki na poduszki. Tyle na razie mogę zdradzić . Poduszki z odpowiednim motywem mogą sporo załatwić. Pożyjemy - zobaczymy. 

środa, 16 lipca 2025

16.07.2025 Deszcz wisi w powietrzu

 ale wciąż nie chce u nas padać . Wczoraj wieczorem znów poudawało przez 20 minut i to wszystko a dziś chmurzy się już od 14.00 mniej- więcej i nic. A powietrze pachnie deszczem. Ten tydzień wykończy nas wszystkich. Pracujemy przy projekcie , ale wciąż coś się dzieje obok. Jakieś awarie albo tak o, albo z winy klienta. Do piątku włącznie będzie takie szaleństwo . Właściwie to do soboty rano , bo przełączanie w nocy. A co dalej to się okaże. Albo ruszy od razu , albo będą poprawki. Na szczęście nie ma presji czasu. Termin zakończenia prac mamy za miesiąc. Zakładamy jednak, że zamkniemy sprawę jeszcze w tym miesiącu. 

Tak poza tym dość spokojnie. Staram się odpoczywać popołudniami, bo ostatnie dni mnie wykończyły. 

wtorek, 15 lipca 2025

15.07.2025 Historia jest nauką ścisłą

 Zawsze jest tylko przyczyna, przebieg i skutki. Nie ma pola do swobodnej interpretacji – liczą się fakty. Jakieś zdarzenie zaistniało w takiej a nie innej formie, miało taki a nie inny przebieg i takie a nie inne skutki za sobą pociągnęło. Tego uczył mój pierwszy nauczyciel historii. Miałam ich kilku i wszyscy mieli swoje indywidualne spojrzenie na historię i umieli sprawić, że ją pokochałam. Inny z tych wspaniałych ludzi uczył nas, że na historię nie należy patrzeć z punktu widzenia , wiedzy i umiejętności współczesnego człowieka, zgłębiając historię należy wejść w mentalność przodków i myśleć kategoriami epoki , którą się bada. Co innego gdy mówimy o archeologii , tu można stawiać tezy i próbować je udowodnić docierając do źródeł i artefaktów. To wszystko o czym napisałam wyżej jest trudne, wiem i mało kto , nawet wśród historyków – naukowców traktuje w ten sposób historię. Historia wbrew łacińskiej maksymie nie jest też nauczycielką życia, choć powinna. A w każdym razie my społeczeństwo polskie nie chcemy czerpać z jej mądrości. Dobitnie pokazała to wystawa zorganizowana przez Muzeum Gdańsk , o której zrobiło się głośno. Wystawa , którą ja nazwałabym „Zapomniani” a traktująca o tysiącach młodych chłopaków siłą wcielonych do Wermachtu lub innych nazistowskich formacji w czasie II wojny. Dla nich i ich rodzin to była ogromna tragedia. Wielu z nich zdezerterowało , jeszcze więcej zginęło na wszystkich frontach – kto wie - może nawet z rąk rodaków, którzy znaleźli się po tej drugiej stronie. Część z nich po ucieczce i zakończeniu wojny została na Zachodzie a ci co wrócili zostali potraktowani jak zdrajcy a często i na tym nie był koniec , bo padli ofiarami SB. A potem o nich zapomniano aż do teraz . Ktoś w tym muzeum dostrzegł tragedię tych rodzin i postanowił przywrócić pamięć o nich a pewnie i wielu z nich dobre imię. Każdy , kto choć otarł się o historię wie, jak to wyglądało na Pomorzu , Kaszubach , Śląsku, u mnie w Wielkopolsce, po części pewnie i na Warmii i Mazurach. A już na pewno znają te historię rdzenni mieszkańcy tych ziem i mają w niej swój udział. Ja sama mam taki przypadek w rodzinie . Co prawda dotyczy to I wojny ale mechanizm ten sam i tragedia ta sama. Starszy brat mojej babci został siłą wcielony do pruskiego wojska. Mieszkali wtedy w okolicach Kruszwicy , niedaleko granicy z  zaborem rosyjskim. Oddział pruski jeździł po okolicznych wsiach, z gotową listą „poborowych”. Przyjechali i do nich. Brata babci wyciągnęli z kuźni gdzie terminował u swojego ojca i akurat pomagał mu w pracy. Za kilka miesięcy miał zdawać egzamin na czeladnika. Gdyby odmówił , zabili by jego i prawdopodobnie jego całą rodzinę. Dwa lata później zginął na linii Verdun we Francji . Gdy go zabrali miał 19 lat. Być może zastrzelił go Polak wcielony podobnie jak on, tylko do armii rosyjskiej… Nie ma swojego grobu, nie było nawet jego zdjęcia a babcia i jej siostra wciąż o nim pamiętały, aż do końca swoich dni.  Ale wracając do wystawy … Wywołała święte oburzenie po prawej stronie sceny politycznej i wśród różnych patriotów „małej wiary” w tym i naszego prezydenta .  Co z nich za patrioci jeśli boją się własnej historii i nagminnie ją fałszują , przeinaczają i „pudrują”. Historia to nie tylko bohaterskie czyny i ludzie o nieposzlakowanych charakterach. Oprócz tych pięknych i wzniosłych fragmentów są i te ciemne. I jest ich w naszej ponadtysiącletniej pokręconej historii wcale nie mało. Nie mamy jednak powodu ją fałszować czy choćby przemilczeć. Fałszerstwa i przemilczanie czy naginanie prawdy historycznej do potrzeb narracji jakiejś partyjki czy tak zwanej „polityki historycznej” tego co minione nie zmieni i nie wybieli. A prawda bywa okrutna i ma to do siebie, że potrafi wypłynąć w najbardziej nie spodziewanym momencie. Po co ukrywać „trupy w szafie” i udawać, że ich nie ma. Są i kiedyś z tej szafy wypadną. Lepiej ustawić je w szeregu , pokazać światu i być z tego dumnym. Szczycić się swoją historią , nie zawsze świetlaną ale prawdziwą . W ten sposób pokazać swoją siłę. Tylko słaby naród boi się swojej historii. A historia właśnie zatacza koło, zaczyna się od słów …

poniedziałek, 14 lipca 2025

14.07.2025 Szalony tydzień się zaczął

ale damy radę. Dobrze zaplanowane kolejne zajęcia i odpowiedni sprzęt to już więcej niż połowa sukcesu. Podniosła mi dziś ciśnienie mamuśka i to już od rana , ale to nie nowość. Uparła się , że nie weźmie tabletek , bo już brała , pielęgniarka miała przyjść o 9.00 i nie przyszła i w ogóle za dużo tych tabletek i za nic nie dała sobie wytłumaczyć, że tabletki brała wczoraj a przed 9.00 przychodzę ja a nie pielęgniarka , no i oczywiście dostała znów jakąś spinkę i wyzwała mnie od najgorszych. Jaka pielęgniarka i jak się nazywa już mi wyjaśnić nie umiała.  Ujechać z nią nie sposób. A wieczorem jak podjechałam siedziała ubrana w grube rajstopy , suknię i sweter i co prawda tabletkę połknęła ( albo jutro znajdę gdzieś wciśniętą) ale kompletnie nie kontaktowała i tylko mamrotała coś niezrozumiale. Sama już nie wiem co o tym myśleć. 

A jutro ciąg dalszy szaleństw pracowych. 

niedziela, 13 lipca 2025

13.07.2025 Ogórek, ogórek , ogórek

zielony ma garniturek" - taka piosenka z dzieciństwa moich synów mi się przypomniała , bo sezon ogórkowy w pełni i ogórków wszędzie też pełno. U mnie na działce na ten przykład. Zerwałam już pięć. Na razie po prostu je zjadamy lekko posolone, jako przekąskę . To zresztą mój przysmak z dzieciństwa. Zrywałam sobie w babcinym ogródku ogórka , obierałam , posypywałam solą i zjadałam. Nic pyszniejszego! Do słoików też mi się udało ogórki zapakować. Mam już siedem słoików zakiszonych. Będzie więcej , jak dojrzeją te z mojej grządki. A na razie sobie odpoczywam. Jeszcze , bo od jutra rana będzie się działo i tak przez cały tydzień a pewnie i następny. Najważniejsza część prac przed nami a realizujemy ten wygrany przetarg. Do tego wszystko w zmniejszonym składzie , bo od jutra u nas urlopy. Mnie niestety nie pisany przynajmniej na razie. Może w sierpniu ale raczej w naszym PDzO. Za tydzień na działkach imieniny lata czyli piknik rodzinny . Wpisowe jak zwykle: placek, dary z ogrodu albo improwizacja. Chyba tym razem błysnę rogalikami z epoki mojej babci, tak sobie myślę, bo to tani i szybki przepis. No i smakują niebiańsko. Wracam do Antoniego Fischera i jego przygód z poznańskim półświatkiem.  Dobrego tygodnia ! 

sobota, 12 lipca 2025

12.07.2025 Mokro czy nie mokro,

 ale ogródek rządzi. Popadało w nocy i dziś w ciągu dnia przelotnie ale to nas nie wystraszyło i na działkę ruszyliśmy ja zwykle w sobotę. Ja z koszykiem jedzenia i drobiazgów niezbędnych do zagospodarowania się ( bo wciąż się tam zagospodarowuję) , mężuś z telewizorem i pięcioma wiertłami. Resztę narzędzi zabraliśmy po drodze z biura. Ten telewizor nam się trafił. Starszy syn wymieniał na nowszy i większy więc nam stary podarował, 32" , w sam raz na warunki PDzO. Od razu zabraliśmy się do podwieszania. Nie ma wprawdzie anteny ale mamy mnóstwo filmów nagranych na nośnikach więc wystarczy podłączyć taki moduł do przesyłania na TV i mamy co oglądać. A bez wiadomości całkiem nie źle się żyje. Mózg się wietrzy.  Po obiedzie zabrałam się za krzak tymianku , który rozrósł się tak, że zajął połowę grządki i zarósł inne ziółka. Wykopałam , po dłuższej walce z użyciem szpadla. Część wyrzuciłam , część obcięłam do suszenia a kawałek przesadziłam do doniczki i postawiłam na tarasie. Nie przewidziałam ,że to ziele tak się rozrośnie. Bardzo lubię tymianek i go używam więc posadziłam, a to się rozrosło jak chwast. A potem zabraliśmy się za pielenie. Łatwo szło , bo po deszczu ziemia zmiękła. Wypieliliśmy więcej jak połowę grządek. Została kwiatowa i dwie mniejsze z cebulą i taka ogólna z sałatą , buraczkami itp. Po deszczu pięknie wszystko podrosło i nabrało intensywnego koloru. Pięknie jest. 

Obiecałam napisać jak się udała moja słowiańska mikstura. Trochę musiałam ją przetrzymać, bo po jednym dniu słonecznym zrobiło się pochmurnie , a to przecież miało się na słońcu wygrzewać. Myślałam ,że przez tę pogodę się nie uda , ale nie. Udała się . Nabrało to koloru ciemnoróżowego , to pewnie za sprawą porzeczek, malin i poziomek. Smakuje trochę malinami ale dominują kwiaty lawendy. Jest też lekko wyczuwalny smaczek ziołowy - dodałam kolendrę i miętę. Całkowicie zniknął smak miodu. Napój jest delikatnie tylko słodkawy ale ta słodkość tylko podkreśla smak ziół i owoców. I faktycznie ma naturalny, delikatny gaz. Całkiem ciekawy smak. Z innej mieszanki albo o innych proporcjach na pewno będzie inny. Wypiliśmy po szklaneczce i chyba częściej będę go nastawiać bo nam zasmakował, a na gorące dni jak znalazł. 

piątek, 11 lipca 2025

11.07.2025 Cieszy mnie każdy piątek

 Wiadomo , w perspektywie dwa dni wolne. I bardzo dobrze , bo mam szansę odreagować nerwowy tydzień. Miałam wielkie plany działkowe- pielenie, przycinanie, porządki i te inne  ale w końcu zaczęło padać więc nie wiadomo co z nich wyniknie. Na działce jednak zawsze jest co robić i mamy miejsce w domku więc jak nie to, to coś innego się znajdzie. Deszcz cieszy zwłaszcza w naszej okolicy , bo od wielu tygodni nie padało. Ochłodziło się przy tym deszczu ale mnie to nie przeszkadza a wręcz odwrotnie . Wreszcie funkcjonuję normalnie. Dzień minął spokojnie, na szczęście . Jak na mnie to dość miałam nerwów na jeden tydzień. Po południu wybraliśmy się na cotygodniowe zakupy , ale dziś nie wiele. Tyle, żeby uzupełnić zapasy. 

Czytam dalej Ćwirleja . Jakoś dziwnie mi ten tom przypomina dzień dzień dzisiejszy ... 

czwartek, 10 lipca 2025

10.07.2025 Spokojniej

 Po wczorajszych sensacjach dziś mam nieco spokojniejszy dzień. Matka co prawda znów focha strzeliła, bo znalazłam powypluwane tabletki pod talerzykiem ale nie dyskutowałam , machnęłam na to ręką. Po co mam się denerwować. W pracy też normalnie, mamy wprawdzie to i owo do zrobienia ale na dobrej drodze W przyszłym tygodniu będzie wszystko przygotowane do podłączania. Od poniedziałku u nas sezon urlopowy. 

Wieczorem pojechaliśmy na działkę , podlać oczywiście, bo od tygodni u nas susza. Niby zapowiadali ulewy a zaledwie poudawało przez godzinę z wtorku na środę nad ranem. Mimo wszystko coś z tego ogródka będzie. Fasolka szparagowa nazywana u nas szabelkiem do zrywania, w niedzielę będzie szabelkowa uczta , ogórka pierwszego dziś już zerwałam , następne będą w sobotę , sałatę jemy od prawie dwóch miesięcy, korzyści są. Zasuszyłam też sporo ziółek. Na początek rumianek i lawendę oraz miętę . Zasuszyłam tak po staremu , nie na słońcu i nie w suszarce ale w cieniu , pod dachem , rozłożyłam na blacie w starej altanie. Pachną pięknie. W sobotę posegreguję w osobnych pudełkach, a lawendę wykorzystam do pachnących saszetek i do świec. Mam już nawet wosk pszczeli i knoty , a pojemników szklanych w różnych wzorach i rozmiarach nazbierało mi się całe mnóstwo. Tak poza tym , wybraliśmy kanapę do PDzO. Po niedzieli pojedziemy zamówić. Planowaliśmy kupić coś z ikei ale wybrany model wycofano a te co są nie koniecznie się nadają do naszych celów. 

Czytam ostatni tom Ćwirleja z Antonim Fischerem. Niestety nie dostałam wersji tradycyjnej. Lucia podesłała mi wersję elektroniczną ale marnie mi to idzie. Mimo wszystko wolę książki papierowe. 

środa, 9 lipca 2025

9.07.2025 Dobrze było...

tak powiedziała pani mecenas jak tylko wyszliśmy z sali rozpraw. Nie ukrywam , stresowałam się , bo matka się nie stawiła i mimo, że był wniosek pierwsze pytanie było właśnie o to. Wyjaśniłam i sąd przyjął a biegli stwierdzili, że dojadą, żeby ją zbadać. Punkt dla mnie. No a potem jakoś poszło i nawet długo nie trwało, choć nie zdążyłam wszystkiego opowiedzieć. Zresztą tak postanowiłam - odpowiem o co sąd zapyta. Było paru ludków na sali, bo i prokuratorka i dwoje biegłych i moja mecenas, woźna sądowa i mój mąż, bo pozwolono mu wejść ze mną a sędzia stwierdziła, że jeśli zajdzie potrzeba to poprosi go o zeznanie . Ludki siedziały i słuchały, sąd pytał , ja odpowiadałam. Owszem odpowiadałam obszernie. I może lepiej , że matki nie było , bo jak ją znam to by przerywała i wtrącała swoje "3 grosze" jak to było na sprawie spadkowej po ojcu , a wtedy jeszcze demencji nie miała. Trochę się zamotałam jak sędzia zapytała, czy namawiałam matkę na ten wyjazd , ale doprecyzowała czy dzisiaj przed wyjazdem ją namawiałam i powiedziałam ,że tak ale odmówiła. Co powiedziała, padło kolejne pytanie , no to powiedziałam ,że to zwykle, ona nigdzie nie jedzie , nikt jej oglądał nie będzie , nie będzie tam siedzieć i właściwie , to żadnego konkretnego argumentu. I to wystarczyło. No i naruszyłam powagę sądu. Sędzia pękała ze śmiechu razem z resztą ekipy. A to dlatego, że opowiadałam o tej historii z wyprowadzaniem kasy przez tę babę i o tym , że musiałam doprowadzić do tego żeby mama tej emerytury nie mogła pobierać. No i sędzia zapytała jak tego dokonałam. No to z całą powagą mówię, że wiem jak to zabrzmi i że nie powinno się to zdarzyć ale  za radą dzielnicowego i pań z ops-u zwyczajnie schowałam mamie dowód. Sędzia się uśmiechnęła i pyta , co jak mama się zorientuje , że  nie ma dowodu . I tu opowiedziałam "scenariusz" ustalony z panią z ops i dzielnicowym , że dowód jest na policji, bo zgubiła i ktoś oddał, dzielnicowy mi dzwonił, że jutro mam przyjść odebrać a do jutra mama zapomina o sprawie. I tu sędzia zaczęła się śmiać już głośno a potem mówi, że kiedyś przed wyborami była taka akcja "zabierz babci dowód" i tu już ja też nie wytrzymałam i się zaczęłam śmiać razem z nimi, bo już  i reszta rechotała nic sobie z powagi sądu nie robiąc. Przeprosiłam , że wiem , że to śmieszne i że takie rzeczy opowiadam przed sądem , ale staram się chronić matkę przed tą kobietą i to był jak na razie jedyny sposób. Podobnie jak z zakupami. Przed jakiś czas zanosiłam mamie zakupy na tydzień , ale jedzenie zaczęło ginąć więc teraz zanoszę jej codziennie w ilości , żeby wystarczyło do dnia następnego. Pytali jeszcze jakie sprawy ja załatwiam jakie mama , czy sama chodzi do lekarza, czy sobie poradzi z braniem leków , czy płaci sama rachunki, od kiedy się te historie zaczęły, do jakich lekarzy chodzi  - chyba standardowe pytania. Na koniec jeszcze pytała o sprawę z tą babą , a tu temat wywołała moja adwokatka. To też opowiedziałam kilka historii. I tu już pani sędzia stwierdziła, że temat wyczerpaliśmy , o terminie kiedy przyjadą biegli zostanę powiadomiona i że to może trochę potrwać , bo muszą mieć ze dwie trzy sprawy w tym rejonie, żeby jechać. Dla formalności zapytała czy prokuratorka ma jakieś pytania ale nie miała i na tym się sprawa zamknęła . W sumie 40 minut. A pani mecenas zaraz po wyjściu z sali powiedziała, że dobrze było, dobrze odpowiedziałam na wszystko i najważniejsze sprawy poruszyłam i teraz czekamy na biegłych. Gdyby matka była dziś na sprawie to byłoby już po. A tak muszę poczekać. Ale poszło krok do przodu i w dobrą stronę . 

Dziękuję za kciuki Kochane, teraz już mogę spokojnie dziękować 😀


wtorek, 8 lipca 2025

8.07.2025 To już jutro ,

 sprawa w sądzie o ubezwłasnowolnienie mojej matki. Robię co muszę ale i tak się denerwuję. Ciężki dzień mi się zapowiada. Potrzymajcie za mnie kciuki proszę ...

poniedziałek, 7 lipca 2025

7.07.2025 Brak mi pomysłu

na tytuł. Takie zwyczajne sprawy dzisiaj ; papierki, telefony , opłaty. biuro rachunkowe... Nic szczególnego. Nie szło mi jednak z robotą. Denerwuję się. Z drugiej strony po jutrze o tej porze będę już tę sądową sprawę miała z głowy. A co dalej i jakie skutki ??? Dobre pytanie. 

Zapowiadają deszcz i burze i podobno w innych rejonach leje a u nas nad ranem poudawało, że pada , pół dnia było pochmurnie a po południu wyjrzało słońce. A przydał by się ten deszcz , bo sucho niemożliwie. Dziś nie pojechaliśmy na działkę , za to zrobiłam trzy słoiczki konfitury z czarnej porzeczki. Nie ma nic pyszniejszego do jogurtu. 

niedziela, 6 lipca 2025

6.07.2025 Upalna niedziela

 Wstałam bardzo wcześnie , bo z gorąca nie mogłam spać , ale nie ma tego złego. Zaliczyłam sobie dłuższą kąpiel w wannie. Dobrze mi zrobiła.  A potem już było normalnie czyli nadrabianie zaległości z tygodnia , wizyta u matki, prasowanie i takie tam różności. Wyniosłam też do piwnicy ostatnie zaprawy. W sumie jakieś 17 słoików. Zrobiłam też nowe , letnie dekoracje. Nic szczególnego kilka drobiazgów nawiązujących do wakacji. Aż się prosiło, bo stały jeszcze wielkanocne. Nie miałam czasu ich zmienić. A potem pojechaliśmy do młodszej synowej na urodzinowy obiad. Urządzili grilla na tarasie. I dobrze, po co latem siedzieć w domu. Przyjechała też teściowa syna , właściwie od dwóch tygodni jakoś funkcjonuje. Prawie dwa miesiące przeleżała na zmianę w domu i szpitalu. Dziś była w dość dobrej formie. Zawieszka w kształcie drzewka bardzo się synowej spodobała.  Posiedzieliśmy prawie do 18.00 a potem pojechaliśmy podlać działkę . Małżonek podłączył jeszcze dodatkową lampę w domku , taką oświetlającą blaty szafek a ja przemieszałam moją słowiańską miksturę, obwiązałam na powrót lnianą serwetką i wystawiłam z powrotem przy drzwiach balkonowych , gdzie najmocniej świeci słońce. Przyznam się bez bicia , na koniec oblizałam łyżkę. Smakuje pysznie. Ciekawe czy tak będzie jak już napój powstanie . 

sobota, 5 lipca 2025

5.07.2025 Dziś żniwa

 Zebrałam bób . Posadziłam tylko trochę , żeby sprawdzić czy się uda . I udał nadzwyczajnie. Mam ponad kilogram ziaren . W poniedziałek będzie uczta. W poniedziałek , o jutro idziemy na urodzinowy obiad do synowej. Zrobiłam eksperyment i spróbowałam zjeść na surowo, słownie 2 ziarna. Cóż , trzeba chyba być Włochem albo Włoszką , żeby się surowym zachwycać , ale zjeść się dało.  Z innych spraw działkowych , to dziś było gremialne meblowanie się w domkach. Wszyscy coś zwozili; szafy, pralki, stoliki nawet  zmywarki do naczyń. A my dziś na luzie. Coś tam wypielone, coś skoszone, trochę porządków a godziny leciały. Posadziłam też kupione wczoraj kwiaty a małżonek poprzycinał krzaki wrastające w płot od strony sąsiada. Niby nie powinno się tego robić jak mówią przepisy , ale mamy zgodę sąsiada. Zresztą i tak planuje te krzaki wyciąć ale na razie nie ma na to czasu, bo wykańcza domek. 

I jeszcze taka słowiańska mikstura , jedni mówią na to "surica" inni "ziołol" ale można jak się komu spodoba bo i formuła jest dowolna. Co tam w ogródku wyrosło, albo znalazło się w czasie spaceru , albo i na zaprzyjaźnionym straganie babci -ogrodniczki. 

"Przygotuj duży, czysty , wyparzony wrzątkiem słój , trzy duże łyżki dobrego miodu , wystudzoną przegotowaną wodę i lnianą szmatkę lub serwetkę oraz coś do zawiązania 

Weź garść owoców tych samych albo pomieszaj ( porzeczki, maliny , leśne jagody , poziomki, jeżyny , co tam masz pod ręką ) , trochę ziół ; mięty, rumianku , melisy , porzeczkowych liści, młodych pączków sosny , może być i pokrzywa i kocimiętka i mniszek i co tam się znajdzie , no może z wyjątkiem tego co gorzkie wrotycz, bylica itp.  Niech w słoju znajdą się i kwiaty ; płatki róż, kwiaty czarnego bzu , lawenda, akacja... Umyj to wszystko dokładnie a potem włóż do słoja.Niech zioła, owoce i kwiaty zajmą 1/3 słoja. Miód rozpuść w ostudzonej , przegotowanej wodzie i wlej do słoja. Powinno zostać trochę miejsca , bo płyn będzie fermentował . Słój szczelnie obwiąż lnianą serwetką i wystaw na słońce. Codziennie trzeba napój  przemieszać , ponownie przykryć lnianą serwetką i znów wystawiać na słońce. Po 3 dniach powinno być gotowe", Wystarczy teraz przelać przez gazę ułożoną na sitku i wlać do butelek albo dzbanka , ochłodzić w lodówce i popijać. Samo zdrowie , naturalnie musujące i o ciekawym smaku a poza tym bomba witaminowa i naturalny probiotyk. 

W moim dzisiejszym słoiku znalazły się czarna i czerwona porzeczka, poziomki i maliny, mięta , listki porzeczek i poziomek , jedna młoda gałązka maliny, kwiaty kolendry , 3 nagietki i mały pęczek kwiatów lawendy. Do tego miód mniszkowy i mnóstwo słońca. A nim powstanie popijamy wodę z plastrami cytryny, miętą i odrobinką syropu z kwiatów bzu. Pychota ! 







piątek, 4 lipca 2025

4.07.2025 Dni za krótkie

 wciąż mam tyle zajęć, że nie wiem co najpierw do ręki chwytać. Nie dość , że mam roboty pod grzywkę to jeszcze się denerwuję przed tą sprawą w sądzie. To mi odbiera wenę i siły. Na szczęście jutro działka , odreaguję, bo dziś się czuję zdołowana. 

czwartek, 3 lipca 2025

3.07.2025 Upał ma jednak zły wpływ

i to nie tylko na ludzi ( ja dziś prawie nie przespałam nocy i nie ja jedna) ale też na urządzenia. Wczoraj ześwirowały paczkomaty - przekłamywały wybierane cyfry i wywalały błędy. A dziś rano idę do marketu po zakupy dla matki i kawę do biura i zonk. Nie działają terminale płatnicze. Klienci ustawiają się do kasy tradycyjnej ale nic z tego tam też nie działa. To w kolejce stoją koszyki a każdy leci biegiem do bankomatu na zewnątrz po gotówkę. Ja niestety też, choć jestem zwolenniczką posiadania gotówki w portfelu , nie zawsze ją mam, najczęściej dlatego, że zapominam po nią podjechać do bankomatu.  Dobrze, że bankomat  stoi tuż obok wejścia do marketu. W czasie jak stałam już w kolejce własną osobą a nie mój koszyk zadzwonił starszy syn , że padł mu akumulator w aucie i potrzebuje pożyczyć prądu z mojego. Mam podjechać pod jego chatę . Co było robić podjechałam . Na szczęście do matki mam stamtąd przez podwórko więc dotarłam , chociaż spóźniona. Na to wszystko jeszcze zadzwonił małżonek, że klient pod firmą czeka i gdzie ja jestem. Akurat "pożyczałam" prąd synalkowi. Małżonek zostawił więc  robotę i podjechał wydać kabel klientowi, a ja w tak zwanym międzyczasie do biura dojechałam. Prawdziwy kociokwik dzisiaj. 

A poza tym ... Poza tym mimo unikania polityki i tak to i owo do mnie dociera. Dziś np. informacja o tym, kto będzie szefem BBU u nowego  ( dla mnie będzie tylko "nowy", bo to nie mój a nazywanie kogoś takiego prezydentem to uwłaczenie urzędowi jako takiemu), można się było spodziewać, że otoczy się ludźmi swojego pokroju.No i nie trzeba było długo czekać. BBN-em ma pokierować facet umoczony w rozwalenie służb specjalnych do spółki z Macierewiczem , z zarzutami prokuratorskimi i przeżarty nienawiścią do tych co nie z nami... Nowy jeszcze nie zaprzysiężony a już podejmuje złe decyzje i się odgraża .A co będzie dalej... I tak naprawdę to nie wiem czy jest wybrany czy też nie. Tak z punktu widzenia szarego obywatela , jak tu wierzyć instytucjom państwa skoro SN orzeka stronniczo , TK wydaje orzeczenia skrajnie stronnicze i nie zgodne z zapisami konstytucyjnymi , policja nic nie robi z zadymiarzami zakłócającymi pracę służ granicznych ( łatwiej było bić kobiety na pokojowych demonstracjach), a opozycja podżega do nienawiści i sieje wrogą propagandę . Co ma sobie myśleć szary obywatel jak ja  teraz, który potrzebuje pomocy sądu w rozwiązaniu swoich spraw rodzinnych.  Jak ma wierzyć takim sądom ? Szczerze mówiąc ja już nie wierzę , że coś ugram . Najchętniej to wycofałabym wniosek, ale już za duże koszty poniosłam. Skoro jednak powiedziałam a to powiem i b, a co z tego wyniknie ??? 

środa, 2 lipca 2025

2.07.2025 Upał

 mnie wykończy , a to dopiero drugi dzień ... Mam nadzieję , że jednak lato będzie idealne i temperatury nieco odpuszczą. Pomarzyć można , co nie?  Dzień minął w miarę spokojnie , nawet matka dziś fochów nie waliła i nawet pranie udało mi się zabrać. Jutro wrzucę do pralki. Dziś za późno wróciliśmy do domu i zwyczajnie już mi się nie chciało. W pracy jak zwykle. Zawaleni pod sufit. Przyjechał dziś sprzęt do realizacji przetargu, 7 wielkich kartonów - tak 1m x 1m x1m każdy i kilka pomniejszych na inne zlecenia. Żeby jednak za pięknie nie było  dostawca serwera zaliczył obsuwę. Też powinien dotrzeć dzisiaj. Co tu dużo mówić, nie pierwszy raz. 

Pod wieczór jak zwykle pojechaliśmy na działkę. Podlaliśmy to co wymagało wody, poprawiliśmy w końcu ustawienie sedesu i wreszcie przestał się chwiać. Była taka niedoróbka, bo sami podłączaliśmy a niestety hydraulicy z nas niedzielni więc się chwiało. Należało to od razu poprawić ale zawsze ważniejsze rzeczy były do zrobienia i tak sobie egzystowała niedoróbka. Przy okazji przykręciliśmy wieszak na miotłę i mop. I to by było na tyle jeśli chodzi o domek. Teraz już tylko będę upiększać. No, jeszcze kanapa, ale tym się zajmiemy chyba dopiero jak skończymy z robotą we firmie , bo teraz czasu nie będzie na szwendanie się po sklepach. Kilka dni ciepła i wszystko rośnie w oczach. A jak to cieszy !


wtorek, 1 lipca 2025

1.07.2025 Sama nie wiem

 Rozmówiłam się dziś z adwokatką w sprawie rozprawy o ubezwłasnowolnienie. Napisze wniosek wyłączenie matki z udziału ze względu na pogorszenie stanu zdrowia. Gorzej, że konieczna będzie opinia biegłych , do których też bym matkę musiała zawieźć. I to jest jedyny słaby punkt. Może jednak biegły będzie mógł dojechać w takiej sytuacji , ale o tym zdecyduje sąd. No cóż, robię co mogę i co muszę. Tym się pocieszam . I jeszcze tym , że już tylko tydzień do sprawy i przynajmniej będę wiedziała na czym stoję. Ale sama nie wiem tak do końca co o tym wszystkim myśleć i się denerwuję. 

Tak poza tym nadal szaleństwo w pracy, popychamy sprawy do przodu i to jest jakiś plus. Na działkę pojechaliśmy dziś dość wcześnie . Małżonek przerobił instalację elektryczną w starej altanie , bo pamiętała mojego ojca i trzeba już było powymieniać bezpieczniki i jakieś pstyczki - wyłączniczki , bo za chwilę mogło się to wszystko spalić. I już jest , gotowe i po nowemu . Ja w tym czasie podlewałam i trochę wypieliłam . Pomidorki mają już zawiązki , ogórki i fasolka kwitną a arbuzy rosną w oczach . Posadziłam jako eksperyment i jestem ciekawa czy dadzą radę i coś mi się uda wyhodować. 

Odkręciłam w końcu zablokowaną kartę kodów w moim banku. Jakieś kuriozum. Potwierdzili mi zmianę danych - papiery wysłałam kurierem w ubiegłym tygodniu a i tak musiałam dziś dwa razy dzwonić , bo jakaś "dodatkowa weryfikacja " potrzeba. Okaże się czy działa , jak będę jutro robić przelew za zakup na aukcji. 

Wyniosłam dwa worki ciuchów do monaru . Vinted mi się nie sprawdza za bardzo. Mam za mało czasu żeby się tam produkować . 

poniedziałek, 30 czerwca 2025

30.06.2025 Już połowa roku za nami

 Jak na razie to nie fajna ta połowa z różnych względów , ale trudno się mówi . Dobrze już było. Dzień zrobiła mi mamuśka , a dokładnie to to basko co jej się na chatę wspypuje. Wychodziła od niej w gdy ja wchodziłam rano z zakupami i lekarstwami. Nawrzeszczałam oczywiście , bo jak inaczej a matka na mnie. I oczywiście foch , tabletek nie będzie brała i co ja chce od jej koleżanki... No ja p.... . Jak weszłam do pokoju to wszystkie matki portfele leżały pootwierane na wierzchu. Jak nic znów przylazło babsko po kasę. Na szczęście odcięłam źródełko ale kto wie czy jednak gdzieś matka nie miała coś pochowane. Zrobiła się już tak bezczelna, mi pyskuje , że ona tu będzie przychodzić. Byłam tak wściekła, że musiałam chwilę w aucie posiedzieć zanim je uruchomiłam. Jutro mam spotkanie z prawniczką a 9 lipca sprawę w sądzie. Nie wiem co z tego wyniknie, mam nadzieję , że po mojej myśli. 

Inne sprawy w normie. Tematy pracowe się kręcą a to najważniejsze. Działka coraz bardziej zielona i mam nadzieję, że upał jej nie zaszkodzi. Kwiatki, które posadziłam w niedzielę pięknie się przyjęły a bób już prawie gotowy do jedzenia . I to mnie cieszy najbardziej. 

niedziela, 29 czerwca 2025

29.06.2025 Na załączonym obrazku


To dziś trochę o tym co już jest historią czyli weekend na Kaszubach 
Tradycyjny widok z tarasu na jezioro - taras powiększony i zadaszony 

Ta ściana na wprost to nic innego jak podniesiony zwodzony most na Brdzie w Małych Sworach czyli w miejscowości Małe Swornegacie 

I jeszcze raz tradycyjnie - marina w Charzykowych 


A tu już muzeum kolejnictwa w Kościerzynie - z czterech , które miałam okazję odwiedzić to ma u mnie miejsce III po Wenecji i Wolsztynie 

Były i makiety 


I jeszcze jedno kościerzyńskie muzeum ; starych amerykańskich samochodów  i nie tylko , bo i sala poświęcona historii coca coli była 


Sala duża i naprawdę mnóstwo eksponatów bardzo starych i całkiem współczesnych 



Są i stare auta , kłania się Złomek 


Ten zielony to jedyny , który wzbudził mój zachwyt , trochę przypomina moje stare oldscoolowe volvo 


Obok auto szeryfa - wydawało bardzo dziwne dźwięki 


Były i inne eksponaty związane z motoryzacją - dystrybutory na przykład 




I taaaak !!! To on Elvis wiecznie żywy 

Merlin też prawie jak żywa ( mnie ani jedno ani drugie siebie nie przypominało )



I już wychodząc w kąciku czegoś co chyba miało obrazować strych czy też starą szopę dostrzegłam taki słodki , staroświecki wózeczek z lalkami 
 


W Chojnicach załapaliśmy się na zjazd  motocyklowych weteranów z II wojny. Było tego coś około 20-tu i jak ruszyło to rykiem silników odrzutowca i kłębami spalin 




A ten kwiatek - amarylis spać mi nie daje , jak oni w tym ośrodku wyhodowali to w naszych warunkach pogodowych w skrzynkowym gazonie ???


I moje nowe, kaszubskie skarby , ten pojemniczek na kawę czy cos innego kupiłam sobie jako pamiątkę 


A pozostałe, kubeczek i deseczkę do krojenia razem z tymi truskawkowymi skarbami ze spiżarki , dostaliśmy od Fuscilki 


Dobrego tygodnia !