babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 12 lipca 2025

12.07.2025 Mokro czy nie mokro,

 ale ogródek rządzi. Popadało w nocy i dziś w ciągu dnia przelotnie ale to nas nie wystraszyło i na działkę ruszyliśmy ja zwykle w sobotę. Ja z koszykiem jedzenia i drobiazgów niezbędnych do zagospodarowania się ( bo wciąż się tam zagospodarowuję) , mężuś z telewizorem i pięcioma wiertłami. Resztę narzędzi zabraliśmy po drodze z biura. Ten telewizor nam się trafił. Starszy syn wymieniał na nowszy i większy więc nam stary podarował, 32" , w sam raz na warunki PDzO. Od razu zabraliśmy się do podwieszania. Nie ma wprawdzie anteny ale mamy mnóstwo filmów nagranych na nośnikach więc wystarczy podłączyć taki moduł do przesyłania na TV i mamy co oglądać. A bez wiadomości całkiem nie źle się żyje. Mózg się wietrzy.  Po obiedzie zabrałam się za krzak tymianku , który rozrósł się tak, że zajął połowę grządki i zarósł inne ziółka. Wykopałam , po dłuższej walce z użyciem szpadla. Część wyrzuciłam , część obcięłam do suszenia a kawałek przesadziłam do doniczki i postawiłam na tarasie. Nie przewidziałam ,że to ziele tak się rozrośnie. Bardzo lubię tymianek i go używam więc posadziłam, a to się rozrosło jak chwast. A potem zabraliśmy się za pielenie. Łatwo szło , bo po deszczu ziemia zmiękła. Wypieliliśmy więcej jak połowę grządek. Została kwiatowa i dwie mniejsze z cebulą i taka ogólna z sałatą , buraczkami itp. Po deszczu pięknie wszystko podrosło i nabrało intensywnego koloru. Pięknie jest. 

Obiecałam napisać jak się udała moja słowiańska mikstura. Trochę musiałam ją przetrzymać, bo po jednym dniu słonecznym zrobiło się pochmurnie , a to przecież miało się na słońcu wygrzewać. Myślałam ,że przez tę pogodę się nie uda , ale nie. Udała się . Nabrało to koloru ciemnoróżowego , to pewnie za sprawą porzeczek, malin i poziomek. Smakuje trochę malinami ale dominują kwiaty lawendy. Jest też lekko wyczuwalny smaczek ziołowy - dodałam kolendrę i miętę. Całkowicie zniknął smak miodu. Napój jest delikatnie tylko słodkawy ale ta słodkość tylko podkreśla smak ziół i owoców. I faktycznie ma naturalny, delikatny gaz. Całkiem ciekawy smak. Z innej mieszanki albo o innych proporcjach na pewno będzie inny. Wypiliśmy po szklaneczce i chyba częściej będę go nastawiać bo nam zasmakował, a na gorące dni jak znalazł. 

piątek, 11 lipca 2025

11.07.2025 Cieszy mnie każdy piątek

 Wiadomo , w perspektywie dwa dni wolne. I bardzo dobrze , bo mam szansę odreagować nerwowy tydzień. Miałam wielkie plany działkowe- pielenie, przycinanie, porządki i te inne  ale w końcu zaczęło padać więc nie wiadomo co z nich wyniknie. Na działce jednak zawsze jest co robić i mamy miejsce w domku więc jak nie to, to coś innego się znajdzie. Deszcz cieszy zwłaszcza w naszej okolicy , bo od wielu tygodni nie padało. Ochłodziło się przy tym deszczu ale mnie to nie przeszkadza a wręcz odwrotnie . Wreszcie funkcjonuję normalnie. Dzień minął spokojnie, na szczęście . Jak na mnie to dość miałam nerwów na jeden tydzień. Po południu wybraliśmy się na cotygodniowe zakupy , ale dziś nie wiele. Tyle, żeby uzupełnić zapasy. 

Czytam dalej Ćwirleja . Jakoś dziwnie mi ten tom przypomina dzień dzień dzisiejszy ... 

czwartek, 10 lipca 2025

10.07.2025 Spokojniej

 Po wczorajszych sensacjach dziś mam nieco spokojniejszy dzień. Matka co prawda znów focha strzeliła, bo znalazłam powypluwane tabletki pod talerzykiem ale nie dyskutowałam , machnęłam na to ręką. Po co mam się denerwować. W pracy też normalnie, mamy wprawdzie to i owo do zrobienia ale na dobrej drodze W przyszłym tygodniu będzie wszystko przygotowane do podłączania. Od poniedziałku u nas sezon urlopowy. 

Wieczorem pojechaliśmy na działkę , podlać oczywiście, bo od tygodni u nas susza. Niby zapowiadali ulewy a zaledwie poudawało przez godzinę z wtorku na środę nad ranem. Mimo wszystko coś z tego ogródka będzie. Fasolka szparagowa nazywana u nas szabelkiem do zrywania, w niedzielę będzie szabelkowa uczta , ogórka pierwszego dziś już zerwałam , następne będą w sobotę , sałatę jemy od prawie dwóch miesięcy, korzyści są. Zasuszyłam też sporo ziółek. Na początek rumianek i lawendę oraz miętę . Zasuszyłam tak po staremu , nie na słońcu i nie w suszarce ale w cieniu , pod dachem , rozłożyłam na blacie w starej altanie. Pachną pięknie. W sobotę posegreguję w osobnych pudełkach, a lawendę wykorzystam do pachnących saszetek i do świec. Mam już nawet wosk pszczeli i knoty , a pojemników szklanych w różnych wzorach i rozmiarach nazbierało mi się całe mnóstwo. Tak poza tym , wybraliśmy kanapę do PDzO. Po niedzieli pojedziemy zamówić. Planowaliśmy kupić coś z ikei ale wybrany model wycofano a te co są nie koniecznie się nadają do naszych celów. 

Czytam ostatni tom Ćwirleja z Antonim Fischerem. Niestety nie dostałam wersji tradycyjnej. Lucia podesłała mi wersję elektroniczną ale marnie mi to idzie. Mimo wszystko wolę książki papierowe. 

środa, 9 lipca 2025

9.07.2025 Dobrze było...

tak powiedziała pani mecenas jak tylko wyszliśmy z sali rozpraw. Nie ukrywam , stresowałam się , bo matka się nie stawiła i mimo, że był wniosek pierwsze pytanie było właśnie o to. Wyjaśniłam i sąd przyjął a biegli stwierdzili, że dojadą, żeby ją zbadać. Punkt dla mnie. No a potem jakoś poszło i nawet długo nie trwało, choć nie zdążyłam wszystkiego opowiedzieć. Zresztą tak postanowiłam - odpowiem o co sąd zapyta. Było paru ludków na sali, bo i prokuratorka i dwoje biegłych i moja mecenas, woźna sądowa i mój mąż, bo pozwolono mu wejść ze mną a sędzia stwierdziła, że jeśli zajdzie potrzeba to poprosi go o zeznanie . Ludki siedziały i słuchały, sąd pytał , ja odpowiadałam. Owszem odpowiadałam obszernie. I może lepiej , że matki nie było , bo jak ją znam to by przerywała i wtrącała swoje "3 grosze" jak to było na sprawie spadkowej po ojcu , a wtedy jeszcze demencji nie miała. Trochę się zamotałam jak sędzia zapytała, czy namawiałam matkę na ten wyjazd , ale doprecyzowała czy dzisiaj przed wyjazdem ją namawiałam i powiedziałam ,że tak ale odmówiła. Co powiedziała, padło kolejne pytanie , no to powiedziałam ,że to zwykle, ona nigdzie nie jedzie , nikt jej oglądał nie będzie , nie będzie tam siedzieć i właściwie , to żadnego konkretnego argumentu. I to wystarczyło. No i naruszyłam powagę sądu. Sędzia pękała ze śmiechu razem z resztą ekipy. A to dlatego, że opowiadałam o tej historii z wyprowadzaniem kasy przez tę babę i o tym , że musiałam doprowadzić do tego żeby mama tej emerytury nie mogła pobierać. No i sędzia zapytała jak tego dokonałam. No to z całą powagą mówię, że wiem jak to zabrzmi i że nie powinno się to zdarzyć ale  za radą dzielnicowego i pań z ops-u zwyczajnie schowałam mamie dowód. Sędzia się uśmiechnęła i pyta , co jak mama się zorientuje , że  nie ma dowodu . I tu opowiedziałam "scenariusz" ustalony z panią z ops i dzielnicowym , że dowód jest na policji, bo zgubiła i ktoś oddał, dzielnicowy mi dzwonił, że jutro mam przyjść odebrać a do jutra mama zapomina o sprawie. I tu sędzia zaczęła się śmiać już głośno a potem mówi, że kiedyś przed wyborami była taka akcja "zabierz babci dowód" i tu już ja też nie wytrzymałam i się zaczęłam śmiać razem z nimi, bo już  i reszta rechotała nic sobie z powagi sądu nie robiąc. Przeprosiłam , że wiem , że to śmieszne i że takie rzeczy opowiadam przed sądem , ale staram się chronić matkę przed tą kobietą i to był jak na razie jedyny sposób. Podobnie jak z zakupami. Przed jakiś czas zanosiłam mamie zakupy na tydzień , ale jedzenie zaczęło ginąć więc teraz zanoszę jej codziennie w ilości , żeby wystarczyło do dnia następnego. Pytali jeszcze jakie sprawy ja załatwiam jakie mama , czy sama chodzi do lekarza, czy sobie poradzi z braniem leków , czy płaci sama rachunki, od kiedy się te historie zaczęły, do jakich lekarzy chodzi  - chyba standardowe pytania. Na koniec jeszcze pytała o sprawę z tą babą , a tu temat wywołała moja adwokatka. To też opowiedziałam kilka historii. I tu już pani sędzia stwierdziła, że temat wyczerpaliśmy , o terminie kiedy przyjadą biegli zostanę powiadomiona i że to może trochę potrwać , bo muszą mieć ze dwie trzy sprawy w tym rejonie, żeby jechać. Dla formalności zapytała czy prokuratorka ma jakieś pytania ale nie miała i na tym się sprawa zamknęła . W sumie 40 minut. A pani mecenas zaraz po wyjściu z sali powiedziała, że dobrze było, dobrze odpowiedziałam na wszystko i najważniejsze sprawy poruszyłam i teraz czekamy na biegłych. Gdyby matka była dziś na sprawie to byłoby już po. A tak muszę poczekać. Ale poszło krok do przodu i w dobrą stronę . 

Dziękuję za kciuki Kochane, teraz już mogę spokojnie dziękować 😀


wtorek, 8 lipca 2025

8.07.2025 To już jutro ,

 sprawa w sądzie o ubezwłasnowolnienie mojej matki. Robię co muszę ale i tak się denerwuję. Ciężki dzień mi się zapowiada. Potrzymajcie za mnie kciuki proszę ...

poniedziałek, 7 lipca 2025

7.07.2025 Brak mi pomysłu

na tytuł. Takie zwyczajne sprawy dzisiaj ; papierki, telefony , opłaty. biuro rachunkowe... Nic szczególnego. Nie szło mi jednak z robotą. Denerwuję się. Z drugiej strony po jutrze o tej porze będę już tę sądową sprawę miała z głowy. A co dalej i jakie skutki ??? Dobre pytanie. 

Zapowiadają deszcz i burze i podobno w innych rejonach leje a u nas nad ranem poudawało, że pada , pół dnia było pochmurnie a po południu wyjrzało słońce. A przydał by się ten deszcz , bo sucho niemożliwie. Dziś nie pojechaliśmy na działkę , za to zrobiłam trzy słoiczki konfitury z czarnej porzeczki. Nie ma nic pyszniejszego do jogurtu. 

niedziela, 6 lipca 2025

6.07.2025 Upalna niedziela

 Wstałam bardzo wcześnie , bo z gorąca nie mogłam spać , ale nie ma tego złego. Zaliczyłam sobie dłuższą kąpiel w wannie. Dobrze mi zrobiła.  A potem już było normalnie czyli nadrabianie zaległości z tygodnia , wizyta u matki, prasowanie i takie tam różności. Wyniosłam też do piwnicy ostatnie zaprawy. W sumie jakieś 17 słoików. Zrobiłam też nowe , letnie dekoracje. Nic szczególnego kilka drobiazgów nawiązujących do wakacji. Aż się prosiło, bo stały jeszcze wielkanocne. Nie miałam czasu ich zmienić. A potem pojechaliśmy do młodszej synowej na urodzinowy obiad. Urządzili grilla na tarasie. I dobrze, po co latem siedzieć w domu. Przyjechała też teściowa syna , właściwie od dwóch tygodni jakoś funkcjonuje. Prawie dwa miesiące przeleżała na zmianę w domu i szpitalu. Dziś była w dość dobrej formie. Zawieszka w kształcie drzewka bardzo się synowej spodobała.  Posiedzieliśmy prawie do 18.00 a potem pojechaliśmy podlać działkę . Małżonek podłączył jeszcze dodatkową lampę w domku , taką oświetlającą blaty szafek a ja przemieszałam moją słowiańską miksturę, obwiązałam na powrót lnianą serwetką i wystawiłam z powrotem przy drzwiach balkonowych , gdzie najmocniej świeci słońce. Przyznam się bez bicia , na koniec oblizałam łyżkę. Smakuje pysznie. Ciekawe czy tak będzie jak już napój powstanie .