babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 26 lipca 2025

26.07.2025 Szorowałam, szorowałam aż wyszorowałam ...

 dziurę na wylot w grillu ... Ale o tym za chwileczkę. Najpierw najlepsze życzenia imieninowe dla  wszystkich Ań i Hań. 100 Lat ! 

A wracając do szorowania to jak wyżej. Zawzięłam się , że wyczyszczę grill i po długim nieużywaniu doprowadzę do stanu idealnego. Czyściłam , skrobałam , w końcu potraktowałam odrdzewiaczem , innymi słowy kwasem ortofosforowym , innymi słowy coca colą. Postało to z godzinę a potem znów wzięłam się do skrobania i jak już uznałam ,że wystarczy , wylałam zawartość misy i zaczęłam spłukiwać wodą z węża ogrodowego. No i po tym spłukaniu ukazała się dziura w samym środku dna. Grill na złom , bo na pewni nie do użytku. Szkoda , bo to grill z historią. Należał kiedyś do starszego syna . Wiele lat temu , kiedy przejął działkę od babci kupiliśmy mu na Gwiazdkę, wywołując tym zakupem nie małą sensację i ubaw w sklepie . Panowie ze stoiska ogrodniczego od razu po piwo chcieli lecieć . No i nie dziwne, bo kto kupuje grilla w grudniu. Grill już jest nowy , poskładany i na swoim miejscu , do tego celu przygotowanym. Dzień jak zwykle spędziliśmy na działce. Tym razem w towarzystwie wnuczki, która przyjechała nam pomóc. Malowała meble i dekoracje. Stolik- pomocnik ( też już na swoim miejscu obok grilla) ,stare krzesło, które stanęło na tarasie obok dwóch odnowionych wcześniej dziecinnych i szpule po kablach, które przerabiam na siedziska. Ja odratowałam ogrodowy fotel , z lepszym skutkiem niż grill , bo nie ucierpiał na tej reanimacji i da się na nim siedzieć. Nawet nową poduchę założyłam, obcięłam lawendę i posprzątałam w starej altance . Małżonek w końcu zrobił próg w drzwiach do łazienki. Brakowało nam paska panela . Leżał w domku, przekładaliśmy go z miejsca na miejsce i nie było czasu się tym zająć ,ale w końcu jest. Do imprezki mamy już wszystko gotowe, nawet dodatkowe siedziska ze szpul po kablach. Zapowiadają deszcze i burze ale nie wiem czy się sprawdzi. Pewnie będzie jak to u nas - udawać. 

Spokojnej niedzieli !

piątek, 25 lipca 2025

25.07.2025 Mamy to !

 Znaczy jedzonko na imprezę x4 . Oprócz tradycyjnego mięska i kiełbasy będą pieczone na grillu pierogi , pyzy i pieczywko czosnkowe jako dodatki , sałatka z brokułów a ja dodatkowo robię szaszłyczki, które niedawno Lucia prezentowała na swoim blogu (mozarella, melon i prosciutto) -proste a efektowne. Na deser będą lody na patyku i mini-gofry z bitą śmietanką i owocami. Będzie i coś z grządek , bo sałaty i ogórków nie brakuje a może i pomidory już dojrzeją , bo są już prawie czerwone - pierwsze w tym roku - więc i sałatkę jakąś się z tego zmajstruje. No i właśnie jabłuszka dojrzewają. Po obcięciu jabłoni owoców jest nie wiele ale jednak. Zawieźliśmy już wszystko na działkę , starszy syn też już swoją część przywiózł. Jutro oczywiście jedziemy na cały dzień; no bo gdzie ? W ogródku najprzyjemniej.  Tak poza tym trochę nam na tych zakupach zeszło. W sklepach już oferta szkolna i jesienna. Może się na jakieś drobiazgi jesienne skuszę?  

czwartek, 24 lipca 2025

24.07.2025 Letni spokój

 i to mi pasuje. Jutro definitywny koniec kontraktu, w poniedziałek odbiór i mamy to z głowy. Od września ruszamy z kolejnym ale tu już chłopaki będą decydować. A tymczasem szykujemy się do niedzielnej imprezy. Zrobiliśmy dziś część zakupów i od razu odstawiliśmy do działkowej lodówki. Przy okazji część zakupów do domu i dla matki. Dokończymy jutro. 

Przyszły moje zamówione poszewki do późnoletniej i jesiennej dekoracji. Śliczne są i o wiele lepszej jakości niż myślałam . 

środa, 23 lipca 2025

23.07.2025 Środa a to już blisko do weekendu b

 a ja na weekend czekam. Co prawda najbliższy szykuje się intensywny ale na świeżym powietrzu więc może być. Na razie mam jednak codzienne zajęcia , a to raczej mało ekscytujące. No, może poza działką , bo tam ciągle się cos dzieje. Zbieram fasolkę i ogórki, przycinam , pielę i codziennie obchodzę wszystkie grządki. Dziś małżonek skosił nasz nowy trawnik. Jest już całkiem ładny, jak na świeżo założony. Obmyśliłam już sobie menu na niedzielnego grilla. Mamy podział , na mnie wypadł zakup kiełbasy i jakieś zakąski. Starsza synowa dodatki w postaci pyz , pierogów i pieczywa oraz napoje a młodsza mięso, lubią grillować i mają z synem swoje patenty na grillowaną karkówkę i kurczaka. Słodkiego nie planujemy ale dla dzieciaków jakieś lody będą. Namierzyłam w "aldiku" gotowe gofry więc i gofry będą z owocami i bitą śmietanką. Mam teraz w PDzO wszelkie wygody , mikser też więc mogę coś więcej przygotować. A takie gofry to dla młodych frajda. Mimo braku czasu zabrałam się jednak do czytania wojennych losów nadkomisarza Antoniego Fischera oczywiście. 

I stał się cud: pada!

wtorek, 22 lipca 2025

22.07.2025 Data jak data ,

 niektórych gryzie , polityków z prawej strony zwłaszcza , ale ja myślę , że mało kto już ją kojarzy. Może tylko takie roczniki jak mój i starsze. Data jednak jest nie ważna , jeszcze jeden lipcowy dzień i to wszystko. Mnie się kojarzy tylko z wakacjami u babci czyli dobrze. Pogoda znów fiknęła koziołka, ochłodziło się nieco i nawet przez 20 minut popadało nad ranem i około 19,00 drugie tyle. Jak na nasz teren to dobre i to. W pracy dziś przysiedzieliśmy do osiemnastej. Tak wyszło, klient nasz pan. Na działkę już nie dotarliśmy. Trudno , nadrobimy jutro. 

poniedziałek, 21 lipca 2025

21.07.2025 Szabelek

 czyli fasolka szparagowa latoś obrodziła jak to napisała Lucia. Znów mam  pełno szabelku na grządce. To co oberwałam w sobotę już się samo uzupełniło. Znów będzie prawie cały kosz. Dziś nie obrywaliśmy, bo co innego nam zajęło czas, ale jutro już nie będzie innej możliwości. Co tam , najważniejsze, że ze swojego ogródka i za darmo. Będziemy jeść cały tydzień. Coś tam pewnie zaprawię choć to dużo czasu zajmuje, bo trzeba długo pasteryzować. A może wzorem lat ubiegłych zamrożę.  Na razie mam co innego na głowie. Na działce dziś była awaria wody. pękła jakaś rura i jak przyjechaliśmy podlać to wody nie było. Po jakiejś godzinie jednak włączyli i ogródek podlaliśmy jak zwykle. W oczekiwaniu na wodę poprzycinałam trochę przekwitłe roślinki, lawendę , kocimiętkę i różyczki okrywowe a mężuś powyrywał chwasty ze ścieżek. Po kolacji poskubałam fasolkę zebraną wczoraj, wyszła pełna , największa miska jaką mam, ale przynajmniej nie będę tego robić przed gotowaniem a nadmiar w lodówce przeleży  ze dwa - trzy dni a nawet dłużej. Wychodzi więc na to, że świat tego lata kręci się wokół szabelku.  Acha , byłabym zapomniała ; zerwałam pierwszy w tym roku kabaczek. 

Tak poza tym w miarę spokojnie. Sezon urlopowy trwa. Zrobiło się upalnie. Niby nad ranem ma padać ale jak znam życie to nie u nas. 

niedziela, 20 lipca 2025

20.07.2025 Najtrudniejszy tydzień tego lata z głowy

 właściwie to drugi najtrudniejszy , bo ten ze sprawą sądową w roli głównej nie był lepszy. Z piątku na sobotę wszystkie ręce na pokład plus wsparcie w postaci naszego byłego pracownika oraz wnuka, ale to przy innym zadaniu. Klient jak zwykle pociął sobie światłowód ( a jakże, sezon na kopanie ogródków i nie tylko w pełni) i syn potrzebował pomocnika.  Pracownik jest na emeryturze ale jak potrzeba to chętnie sobie dorobi u nas - jak dawniej. Ekipa instalacyjna skończyła tuż przed północą , małżonek ze starszym synem poprawiali jeszcze połączenia internetowe i skończyli około drugiej z minutami. Od 10.00 rano ciąg dalszy. Miały być prace porządkowe ale okazało się , że coś zawalili informatycy ze starostwa i część sprzętu się nie loguje. No i nasi musieli po nich poprawić. Do końca miesiąca licząc "dopieszczanie" będzie koniec definitywny. Ja tymczasem od rana zabrałam się za sprawy domowo- działkowe. Poleciałam do miasta po pieczywo i do matki z tabletkami i siatką sprawunków na sobotę i niedzielę a po powrocie zjedliśmy śniadanie, małżonek pojechał do pracy  i zaczęłam szykować się do działkowego pikniku. Jako wpisowe upiekłam rogaliki z kawałkami jabłek z działki ( jeszcze nie całkiem dojrzałych)  jako nadzieniem i skoro już miałam gorący piec to szybki placek drożdżowy. Też z jabłkami. Malutką blaszkę , taki na jedno jajo i cztery łyżki mąki. Jedno i drugie udało się wprost idealnie. Czasu miałam wciąż jeszcze sporo , zdążyłam zrobić pranie i ogarnąć chatkę. Na imprezę działkową dotarliśmy dopiero około 17.00. Na działce byliśmy nieco wcześniej ale obrywałam fasolę i ogórki . Fasolka mnie zarosła. Oberwałam dwa rządki a już miałam prawie pełny kosz. Dziś poprawka, pozostałe dwa rządki i znów prawie pełny kosz. Zabawa trwała już w najlepsze , "mycie garów" odchodziło na całego jak i w roku ubiegłym. Tym razem jednak nie wzięliśmy w tym udziału tym razem , bo wiadomo , musiałam jeszcze do matki podjechać ,a małżonek nie zdążył odespać więc za chętny do zabawy też nie był. Pojedliśmy jednak piknikowych przysmaków w postaci grochówki i pyrek z gzikiem, poczęstowałam pudłem rogalików i plackiem , pogadaliśmy. I tak było miło i wesoło jak zwykle. A dziś znów mam pracowitą niedzielę. Nadrobiłam zaległości w prasowaniu, oczywiście rundkę do matki zaliczyłam i takie tam domowe tematy. Po obiedzie pojechaliśmy oczywiście na działkę. Mężuś zrobił trochę porządku w fontannach , niestety zarastają glonami ale środki do basenu załatwiają sprawę a ja oberwałam fasolkę i podlałam. Przygotowaliśmy też miejsce pod grilla i w końcu rozłożyliśmy ogrodowy parasol. Jakoś wcześniej nie było na to czasu.  Resztę czasu po prostu siedzieliśmy na progu. Pomidorki zaczynają już się czerwienić, niedługo zaczniemy korzystać.

Dobrego tygodnia !