tak dla porządku . Pisać będę jutro.
sobota, 26 kwietnia 2025
piątek, 25 kwietnia 2025
25.04.2025 Dnia mi zabrakło
tyle miałam dziś zajęć i jeszcze mnóstwo muszę załatwić w poniedziałek , bo do 30 terminy . I nie dlatego, że coś zawaliłam ale takie wypadły , bo majówka. W poniedziałek więc będę miała w locie. A jutro wyjeżdżamy skoro świt ok. 7.00 rano. Na I Komunię. Do syna męża chrześniaka . Komunia w rycie trydenckim czyli po łacinie. Pogoda popsuła mi szyki , bo miałam w planach lniane spodnium , ale przy 13 stopniach grozi mi zamarznięcie. Muszę wymyślić coś innego i to na szybko.
Tak poza tym nadal nie działa mi konto u Luci. Resztę opiszę w niedzielę , bo jutro po tym całym świętowaniu i ponad 500km jazdy nie będzie mi się chciało. Miłego weekendu !
czwartek, 24 kwietnia 2025
24.04.2025 Uwzięło się
na mnie jakieś ... coś . Czego się nie tknę to w poprzek staje. Nawet konto u Luci . Za Chiny nie daje sobie wprowadzić hasła , jakie bym nie zapisała z uporem maniaka wypisuje mi , że błędne. Mamuśka znów nawiała i ją po mieście ścigałam , a czy ja jakiś wydział pościgowy jestem czy co , nie mam co robić tylko po mieście latać ? Nie wiem co za spinkę w obwodach dostała, że ją tak nosi. Jeszcze w święta ani myślała się ruszyć . Wpadłam wieczorem ,że niby po pranie co miała uszykować ,ale baska nie było , co nie znaczy, że się tam nie wsypała później. bo po mieście krążyła jak wracałam z pracy.
Pada ! Oby jeszcze z parę dni, bo nasza okolica zamienia się w pustynię!
środa, 23 kwietnia 2025
23.04.2025 "A tym czasem , iść z postępem"...
taki fragmencik starej piosenki z PRL-u skojarzył mi się jako tytuł, bo dojechał dziś podgrzewacz wody do naszego PDzO. Ciepła woda w kuchni to już w takim domku prawdziwy luksus. Dokupiliśmy węże i zawieźliśmy wszystko na działkę. Będziemy montować, może w majówkę jeśli uwiniemy się szybko z trawnikiem. Starszy wnuk i wnuczka obiecali pomoc w grabieniu i ubijaniu . Ogródek nabiera życia, w szklarence już wszystko powschodziło, sadzonki się trzymają, kwiaty rozkwitają , wszystkie krzaczki i drzewka , które posadziłam wypuściły i nawet w skrzynkach już pierwsze zasiewy wschodzą.
Załatwiłam kolejną sprawę matki , tym razem odniosłam papiery medyczne do orzecznictwa. Byłoby jednak za pięknie . Muszę donieść jeszcze jeden , ale to już szybko załatwię , bo to tylko oświadczenie. Przy okazji miałam niespodziankę , bo okazało się , że moja przyjaciółka z liceum pracuje w orzecznictwie jako biegły psycholog. Uściskałyśmy się na przywitanie ale niestety miała kilkanaście osób w kolejce więc nie było czasu porozmawiać. Matka dziś skończyła 88 lat . Nie pamiętała o tym i zdziwiła się po co ja jej przyniosłam tę różyczkę. A kupiłam taką doniczkową , miniaturową. Zwykle u niej się trzymały i rosły jak szalone , nawet kwitły kilka razy w roku więc wybrałam właśnie taką . U mnie te miniaturowe różyczki nigdy nie chciały rosnąć. Nie wiem dlaczego, może to wina suchego powietrza albo co ?
Czytam mini-sagę o malarce i coraz bardziej zaczyna mi się podobać. Nie ocieka lukrem jak niektóre inne podobne czytadła.
wtorek, 22 kwietnia 2025
22.04.2025 I po świętach
i od razu jazda. Nie dość , że roboty miałam sporo, to z małżonkiem do okulisty pojechałam na wypadek, gdyby mu oczy zakraplał i nie mógł auta prowadzić i na koniec matkę po mieście ścigałam, bo ją fantazja poniosła i poszła do starostwa . Po co ??? A kij go wie. Zadzwoniła opiekunka, że jej nie ma w domu. Założyłam ,że albo poszła na cmentarz albo do banku , po emeryturę, ale nie nie było jej ani tu ani tu. Objechałam osiedle i zaczęłam dzwonić. Opiekunka czekała w domu. Jak ją namierzyłam i w końcu odebrała telefon to najpierw nie mogłam się z nią dogadać gdzie jest i po co tam poszła a potem kazałam jej czekać tam gdzie jest. W sumie to się domyśliłam , bo jak poszła do starostwa i gadała o pomniku to poskładałam. Siedziała na szczęście na ławeczce , zapakowałam do auta i odwiozłam do domu. Jak po nią przyjechałam i się spytałam po co tu przyszła , to stwierdziła, że ja jej kazałam (!!!). Nagadałyśmy jej z opiekunką , że ma takich akcji nie urządzać i że po to dziewczyna przychodzi, żeby z nią na spacerki chodzić ale czy trafiło to ? Dobre pytanie. Mogę sobie jednak na plusik mały zapisać , bo skompletowałam dokumentację medyczną i mogę jutro dostarczyć do orzecznictwa i do adwokatki. Tak poza tym dojadamy świąteczne przysmaki a w mieszkaniu wraca porządek rzeczy. Jutro pochowam pozostałą zastawę i może na działkę wskoczymy. Podlać oczywiście , bo susza jest potworna. A tymczasem na grządkach
W końcu obudowaliśmy kran i można wygodnie z niego korzystać i wkopaliśmy rurę do nawodnienia
poniedziałek, 21 kwietnia 2025
21.04.2025 Święta na różowo
Dziś kilka fotek , żeby nastrój świąt się choć trochę utrwalił i cieszył jeszcze kilka dni.
Dekorację okna w kuchni mniej- więcej powtórzyłam z ubiegłego roku , ale na razie wciąż mi się ten pomysł podoba więc czemu nie ?
niedziela, 20 kwietnia 2025
20.04.2025 Pierwszy dzień świętowania
tradycyjnie przy długim , długim śniadaniu, potem cieście z kawą i innymi słodkościami. Byłoby całkiem miło , ale moja matka od rana strzeliła focha. Wczoraj umawiała się ze mną, że na śniadaniu będzie , dziś rano kiedy zadzwoniłam ,żeby jej przypomnieć , ona nigdzie nie idzie, Nagadałam jej , że ma się uszykować , bo D po nią przyjedzie przed 10.00 ale nie pomogło. Uprzedziłam syna , że ma wstąpić po babcię , ale jak to z nią foch -gigant więc jak się bardzo uprze , to ma się z nią nie kłócić, tylko zostawić w spokoju. No i tak się stało. Siedziała w łóżku, że niby taka chora , a na koniec stwierdziła, że ona sama przyjdzie pieszo. Oczywiście nie przyszła i pewnie nawet by nie trafiła, bo to na drugim końcu miasta , prawie 5 km. Jak już się rodzinka rozjechała do domu wzięłam trochę jedzenia i jej zawiozłam, dobrała się od razu do ciasta , a resztę kazała mi zanieść do kuchni. Miała jeszcze zapas jedzenie z wczoraj. Cud mniemany, że mnie do kuchni wysłała , bo zwykle nawet mi nie pozwala dotknąć czegokolwiek. No , to jak już się tam znalazłam to szybko złapałam worek i powrzucałam jak leciało wszystkie śmieci, które znów nagromadziła i popsute resztki jedzenia, które poupychała w lodówce. No cóż , jest jak jest i lepiej nie będzie. Do młodzieży też chyba zaczyna już to docierać, w każdym razie dziewczyny rozumieją. Tak poza tym jedzonko udało się nam wszystkim znakomicie. Jak zwykle zostało całe mnóstwo ale ma to swoje plusy. Przez kilka najbliższych dni nie trzeba niczego wymyślać , wystarczy poodgrzewać a na śniadania i kolacje nawet kroić nie trzeba. Dzieciaki , chociaż już nastoletnie jak zwykle szukały zającowych gniazdek i jak zwykle miały z tego uciechę. Gniazdka obfotkowałam więc przy okazji pokażę. Po południu wybraliśmy się z małżonkiem na cmentarze , zapalić znicze szwagierce , teściowej , naszemu wnuczkowi i mojemu ojcu a stamtąd na działkę, a jakże. Pięknie jest ! Wszystko kwitnie i pachnie , a ptactwo śpiewa i ćwierka. Moje amarantowe tulipany wzbudzają zachwyt sąsiadów. Z braku innego zajęcia małżonek poskładał glebogryzarkę, bo wciąż stała nierozpakowana i od razu wypróbował. Idzie jak przeciąg. Dwie godziny roboty, żeby przygotować podłoże pod trawnik, dziś jednak na próbie poprzestaliśmy, wiadomo przecież w co się świąteczna praca obraca. Podlałam trochę roślinki , wypiliśmy herbatę i powygrzewaliśmy się na słońcu. I to był najfajniejszy moment pierwszego święta. Jutro może wrzucę kilka fotek z dekoracjami i tym co w działkowej trawie krzaczkach piszczy. Radosnego, dalszego świętowania ! 🐰🐤🐣